sobota, 15 grudnia 2012
Rozdział 27
27. Dwa tygodnie przerwy - wiem, tragedia, wstyd mi i hańba. Ale najważniejsze, że rozdział się jednak pojawił. I jest pomieszaniem smutku z impulsywnością oraz Waszą ukochaną Dolores U. na deser. Miłej lektury!
Pierwsza noc musiała być najtrudniejsza. Hermiona wierciła się w swoim łóżku i nawet silny eliksir nasenny nie pomógł. Przed oczami wciąż błyszczało jej zielone światło, a poduszka była już mokra od łez. Ginny, Harry i Ron siedzieli przy jej łóżku do późna, ale z jakiegoś powodu nie mogła znieść ich obecności. Czuła się skalana, zła.
Zimny wiatr hulał za oknem, wyjąc jakąś smutną pieśń, a ołowiane chmury zasłoniły niebo ciężką kotarą tak, że nawet światło księżyca nie mogło się przez nią przedrzeć. Dziewczyna wstała wreszcie z łóżka i usiadła na parapecie, wpatrując się w łyse już drzewa Zakazanego Lasu. Dotknęła palcami szyby, jakby w oczekiwaniu, że odpowie jakimś ludzkim gestem. Ale nic takiego, rzecz jasna, się nie stało. Była sama. Przypomniała sobie słowa Sanpe'a, że za wszelką cenę ma być z kimś, gdy poczuje się źle i mimo, że obiecała mu, że tak właśnie będzie, teraz zamierzała złamać dane słowo. Najgorsze było to, że teraz Draco odejdzie. Tak myślała. Przecież kochał ją z jakiegoś powodu, a teraz, gdy zmieni się całkowicie, będzie miał prawo przestać. Te ponure myśli krążyły jej w głowie zadziwiająco długo, prawie doprowadzając do szaleństwa. Potrzebowała czegoś na sen, czegoś silnego. Tylko w tym celu po cichu wyszła z wieży, prosto do gabinetu Mistrza Eliksirów. Dopiero gdy stanęła przed drzwiami zdała sobie sprawę, jak nieostrożnie postąpiła, wałęsając się samotnie po zamku w środku nocy, ale niezbyt się tym przejęła. Zapukała i ku jej zdziwieniu drzwi prawie natychmiast się otworzyły. Snape nie był sam - w gabinecie siedzieli jeszcze Dumbledore i Draco.
- Przepraszam - jęknęła, już żałując, że tu przyszła.
- Proszę, panno Granger - dyrektor odsunął jej krzesło i gestem wskazał, by usiadła.
- Przyszłam tylko poprosić profesora Snape'a o jakiś eliksir na sen. Ten słabszy nie działa - wyrecytowała, wlepiając wzrok w podłogę.
- W takim razie mocniejszy prawdopodobnie też nie zda egzaminu. Proszę usiąść - zaprosił ją jeszcze raz serdecznie. Mimo tego, że bardzo chciała odmówić, usiadła, proszona tym dobrotliwym spojrzeniem. Draco od razu usiadł na podłokietniku jej fotela i przytulił do siebie, nie mówiąc ani słowa.
- Co z tobą, Granger? - mruknął ponuro Snape.
- Nie mogę spać, panie profesorze, to wszystko - skłamała.
- Jakie myśli cię nękają? Wspomnienia, wyobrażenia, gniew na samą siebie?
- Nie, ja tylko...
- Severusie! - skarcił go dyrektor. - Prosiłem cię, żebyś był bardziej ostrożny. To nie jest łatwa sytuacja dla panny Granger.
- Takie sytuacje z reguły nie są łatwe dla nikogo, Albusie i właśnie dlatego uważam, że cackanie się z Granger przyniesie skutek wprost odwrotny do oczekiwanego. Zrobiła coś złego i teraz musi pocierpieć, ale im dłużej będziecie ją wszyscy utrzymywać w stanie pocieszającej gloryfikacji, tym gorzej to zniesie.
- Myślę, że... - zaczął Dumbledore, ale Snape tylko wykrzywił się paskudnie i przerwał mu.
- Rozmawiasz ze śmierciożercą i mordercą. Mam nieco większe doświadczenie w zabijaniu i, z całym szacunkiem, na nic zdaje się tu cała twoja widza i mądrość. To trzeba przeżyć. Wiem, co będzie dla niej lepszym wyjściem. - Po tym zdaniu na dłuższą chwilę zapanowała cisza, a potem dyrektor ponownie spojrzał na Hermionę i przemówił spokojnie.
- Powinna pani wiedzieć, panno Granger, że spotkaliśmy się tu wraz z profesorem Snapem i Draconem głównie z pani powodu. Staraliśmy się opracować pani plan pracy na najbliższe dni, tak, by nie musiała pani uczestniczyć w zajęciach szkolnych.
- Nie ma takiej potrzeby, panie dyrektorze - odpowiedziała machinalnie. - Poradzę sobie.
- Raz w życiu się z nią zgadzam - burknął Snape.
- A ja myślę, że pan dyrektor ma rację - wtrącił się Draco, obrzucając Severusa gniewnym spojrzeniem. - Zajmę się nią jutro, dobrze?
- W porządku.
- Nie! - zaprotestowała Hermiona, nieumyślnie podnosząc głos. - Nie potrzebuję nikogo do opieki nade mną, dam sobie radę. Proszę mi zaufać. - Wwierciła w Dumbledore'a stanowcze, twarde spojrzenie. Snape, chyba po raz pierwszy w życiu stanął za jakimś Gryfonem i gorliwie go poparł. Dumbledore i Draco, choć nie byli tym zachwyceni, przystali na prośbę dziewczyny. Albus przed samym wyjściem mruknął coś kątem ust do Snape'a, a potem, udając uspokojonego, udał się do swojej komnaty.
- Mogłabyś dziś spać ze mną. Zostaję na noc u Snape'a - powiedział Draco, uśmiechając się zachęcająco.
- Nie wiem... - odpowiedziała bezbarwnie. - Nie chciałabym zagracać kolejnego miejsca w zamku.
- Przestań się nad sobą użalać, Granger i zostań z nim, jeśli chcesz. Nie będę miał o to pretensji - rzekł i po prostu wyszedł, zostawiając ich samych w gabinecie.
- Chodź, pokażę ci, gdzie będziemy spali - zaproponował i zaprowadził ją do małego pokoiku ukrytego za regałem, który trzeba było przesunąć zaklęciem. Pokój, jak na jego właściciela przystało, był ponury, ciemny i zimny, ale wolała teraz być właśnie w takich warunkach. Niewiele myśląc położyła się w łóżku, nie przykrywając nawet puchową kołdrą.
- Będzie ci zimno - mruknął troskliwie, układając się obok niej.
- Nie szkodzi - odpowiedziała półsennym szeptem. Chyba ten płacz ją tak zmęczył.
- Powiedziałaś komukolwiek, że wychodzisz? Potter i Weasley dostaną zawału, gdy rano nie znajdą cię w łóżku.
- Nikomu nie mówiłam - przyznała i po raz kolejny tej nocy odkryła, na jaką obojętność ją stać.
- Zajmę się tym rano. Śpij, kochanie. - Objął ją ramieniem i patrzył jak zamyka oczy, przykrywając policzki długimi cieniami swoich rzęs. On nie zamierzał zamykać oczu. Chciał cały czas się nią opiekować, obudzić z każdego koszmaru, mocno przytulić, gdyby płakała. Patrząc na nią czuł się tak, jakby wojna już się skończyła, a oni mieli przed sobą jedynie usłaną różami przyszłość. Nigdy nie uważał się za głupca, ale teraz musiał przed sobą przyznać, że był nim. Przez tyle lat żył obok tak wspaniałej dziewczynki, później nastolatki, teraz kobiety, a jedyne, co potrafił robić, to kłócić się z nią, jak szczeniak. Gdyby tylko wiedział wcześniej, jakim jest skarbem, nie marnowałby tylu lat życia na głupią, bezsensowną pustkę. Czuł się z nią związany tym silniej, że teraz całą jego jaźń wypełniała miłość, która stała na bardzo niepewnym gruncie - w końcu trwała wojna i mogło się stać wszystko.
Ta noc trwała zdecydowanie za krótko, jak sądził, choć wbrew zasadzie, bo każdy, kto w ciągu nocy nie zmrużył oka, uważał ją za zbyt długą. Rankiem po cichu wypuścił ją z objęć i zaraz po porannej toalecie ruszył na górę, by znaleźć Pottera i Weasleya, którzy zapewne odchodzili od zmysłów. Nie, żeby obchodził go ich stan psychiczny, ale wolał, by nie dręczyli Hermiony pytaniami.
Znalazł ich w holu, przed wejściem do Wielkiej Sali. Od razu rzucili się ku niemu.
- Hermiona zniknęła! - krzyknął Weasley.
- Wiesz, gdzie ona jest? - zapytał zaraz Potter.
- Ciszej, głąby - wysyczał gniewnie blondyn i stanął blisko nich, by nikt inny nie usłyszał, co mówi. - Jest bezpieczna, była ze mną.
- Przez całą noc? - warknął Potter.
- Nie, przez pół, bo pierwszą połowę SAMOTNIE przepłakała w swoim pokoju! Nieźli z was przyjaciele, nie ma co. Mieliście jej nie odstępować na krok.
- Chciała zostać sama - warknął Ron, zaciskając pięści.
- A wy uczynnie spełniliście jej prośbę, kretyni. Gdybym dziś w nocy przypadkiem jej nie spotkał, Merlin jeden wie, jakby się czuła.
- Skąd mamy mieć pewność, że dobrowolnie znalazła się w twoim łóżku? - Ron był już u kresu wytrzymałości.
- Zapytaj ją, idioto, czy sama do niego weszła.
- Ty przebrzydła szumowino! - zaryczał Harry i rzucił się na Ślizgona, zwalając go z nóg. - Ona przeżywa życiową tragedię, a ty wpychasz ją sobie do łóżka?! - Po tych słowach wymierzył mu potężny cios w twarz.
- Potter, na miłość boską! - krzyknęła rozeźlona profesor McGonagall, która właśnie szła ku nim i już chciała chwycić delikwenta za kołnierz, gdy za jej plecami rozległo się przyprawiające o nieprzyjemny dreszcz, znajome chrząknięcie.
- Pozwól, że ja to załatwię, droga Minerwo - rzekła Dolores Umbridge.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam to opowiadanie. To zdecydowanie moje ulubione dramione jakie obecnie czytam. Warto było czekać te dwa tygodnie bo rozdział naprawdę bardzo fajny, szkoda tylko, że przerwałaś w tak ciekawym momencie (jestem pewna, że zrobiłaś to (nie)specjalnie :P). Pozdrawiam Serdecznie i liczę na kolejną część jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńVenetiia Noks
http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/
Współczuję Hermione. Ja pewnie miałabym wyrzuty sumienia do końca życia. Uwielbiam parę Draco&Hermione. No i na końcu Umbridge. Jednego jestem pewnie- na pewno będzie ciekawie Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń"Ambridż soł on tajm" jak zwykle. :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam. <3
Ale kretyni : ] Weasley zawsze musi wrzeszczeć!
OdpowiedzUsuńHej, Jestem naprawde pozytywnie zaskoczona, piszesz bardzo naturalnie, żadnego naciagnia, czy niesamowitych przemian Draco, (czego nie brakuje na innych blogach ;p) . Naprawde nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu , dodajesz je regularnie? . Zycze Ci żebyć dalej szła w tak dobrym kierunku ,troche mnie dziwi jak Dumbludore i śmierciozercy, jak oni sie nawzajem tolerują, kiedy panuje otwarta wojna,
OdpowiedzUsuńPS. Chyba pobilam swoj własny rekord , bo przeczytałam wszystkie 27rodzialy w 9godzin, naprawde wymiatasz ;) good luck xx
Rany ale z nich egoistyczne dupki! Jak ja ich nienawidzę! :PP
OdpowiedzUsuńZnów ta przebrzydła, różowa, przesłodzona ropucha się wtrąciła. NIENAWIDZĘ JEJ!
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam to opowiadanie i dochodzę do wniosku, że najbardziej szkoda mi Dracona. Prawie cały czas dostaje w twarz za nic XD
OdpowiedzUsuńRon zobaczył Draco i Herm i przywalił Draconowi.
Harry wkurzył się, że Hermiona spała z Draco i przywalił w twarz Draconowi.
Na miejscu tego biednego ślizgona oddałabym im, bo on obrywa za każdym razem kiedy ograniczone mózgi Pottera i Weasley'a nie są w stanie czegoś zrozumieć.
Tak na marginesie - opowiadanie jest SUPER :)
Dolores nie powinna wtrącać się w nieswoje sprawy, a Harry i Ron robią się przewrażliwieni na punkcie Draco, chłopak biedny bo ciągle obrywa... Hermiona powinna dać im reprymendę na ten temat :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra
Jezu, dzięki twojemu opowiadaniu jeszcze bardziej jestem zakochana w Snapie :') a no i szkoda mi Draco. Cały czas tylko obrywa xD
OdpowiedzUsuń