poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 2

2. Rozdział typowo przejściowy, czyli szału nie ma. Dosłownie wychodzę z siebie, żeby Malfoy nie był kanoniczny. Uważam, że (z całym szacunkiem) J.K. Rowling koncertowo zmieniła całkiem fajną postać w wiecznie płaczącą mimozę. Nigdy nie uwierzę, że ktoś z rodu Malfoy'ów mógłby się zachowywać tak, jak Draco od początku szóstej części. Enjoy!


Po kolacji w Norze nie został już nikt z przybyłych członków Zakonu. Draco, mimo głodu, nie był w stanie niczego tknąć. Z niecierpliwością wyczekiwał, kiedy Potter i Weasley wreszcie wrócą do swojego pokoju. Nie trwało to długo, bo matka Weasley'ów jakiś kwadrans później zagoniła ich wszystkich na górę. Jedynie Granger i najmłodsza siostra Weasleya  zostały, by pomóc jej posprzątać ze stołu. Draco wzdrygnął się, gdy rudowłosa kobieta stanęła przed nim.
- Będziesz spał w salonie, dobrze? - spytała z uśmiechem. Skinął głową. Lepsze to, niż dzielenie pokoju z tymi idiotami. - Ginny, pościel Draconowi kanapę. Ja muszę obudzić tatę i przekazać mu wszystko o  zebraniu. - Dziewczyna spojrzała na matkę ze szczerym oburzeniem.
- Przepraszam, mamo, obiecałam Harry'emu, że wpadnę do nich przed snem. Nie mam czasu – skłamała i szybko wbiegła po schodach na górę. Pani Weasley westchnęła.
- Hermiono?
- Jasne – powiedziała dziewczyna. Nie śmiałaby odmówić komuś, kto gościł ją u siebie w każde wakacje i w dodatku traktował, jak własną córkę. Państwo Weasley nie chcieli nawet przyjąć od niej pieniędzy na zwykłe utrzymanie i w końcu musiała im je wcisnąć prawie siłą.
Wzięła z komody czystą pościel i poszła wraz z Malfoyem do salonu.
- Sam to zrobię – fuknął chłopak.
- Nie sądzę, by twoje arystokratyczne rączki przywykły do tak ciężkiej pracy – zakpiła – A poza tym mama Rona chyba urwałaby mi głowę, gdyby się o tym dowiedziała.
- Przecież nie polecę do niej na skargę. I nie mam arystokratycznych rączek! - oburzył się. Sarkazm nie pasował do Granger. Poza tym nie miała prawa traktować go, jak przygłupa, tylko dlatego, że nie był jej kumplem.
- Przestań się wściekać i pomóż mi, jeśli tak bardzo chcesz. - Rzuciła mu poduszkę. Z grymasem na twarzy podszedł i ułożył ją na łóżku. Hermiona tylko przewróciła oczami.
- Jeśli będziesz chciał się w nocy napić, wszystko znajdziesz w kuchni. Łazienka jest na górze. Pokazać? - zaproponowała uczynnie.
- Dam sobie radę.
- Długo tu zostaniesz? - spytała, nim zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to bardzo niegrzecznie.
- Do końca wakacji. Nie martw się, mnie też się to nie uśmiecha. Pocieszenie jest takie, że to tylko kilka dni.
- Nie powiedziałam, że chcę cię stąd wyrzucić.
- Och, oczywiście! - prychnął – Na pewno cieszysz się moją obecnością, jak wszyscy inni.
- Wiesz, ciężko cieszyć się z obecności kogoś, kto nieustannie zachowuje się, jak opryskliwy dupek.
- Powiedz to Potterowi i Weasleyowi!
- Jeśli nie pamiętasz, jak wyglądały wasze relacje przez ostatnich sześć lat – wycedziła przez zaciśnięte zęby – to z chęcią ci przypomnę. Mają prawo cię nie znosić.
- Ale ja mam siedzieć cicho i udawać, że darzę ich wielką sympatią, tak?! - wybuchnął. Wiedział, że Granger będzie trzymała stronę tych idiotów, ale nie sądził, że będzie tak głupio upierała się przy czymś, co było oczywistym głupstwem.
- Nic nie masz udawać! Masz się po prostu zachowywać, jak należy! Już któryś raz próbuję ci pomóc, choć wcale nie sprawia mi to przyjemności, a ty wciąż warczysz i naskakujesz na mnie! - wykrzyczała.
- A czy choć raz powiedziałem, że potrzebuję twojej pomocy? Chyba jasno dałem do zrozumienia, że sobie poradzę! - Hermionę zamurowało. Nigdy w życiu nie spotkała takiego gbura.
- Rób, jak chcesz. Dobrej nocy – rzuciła zjadliwie i wyszła.
Weszła do pokoju, trzaskając drzwiami. Ruda spojrzała na nią wyczekująco, wyraźnie oczekując, że Hermiona wyjaśni, dlaczego na dole zapanował taki hałas.
- Zastanawiam się, jakim cudem taki kretyn zdobył tak wysokie noty na sumach! - Ginny parsknęła śmiechem. Iście hermioński tekst.
- Co tym razem? - Przyjaciółka opowiedziała jej o zajściu w salonie. Ruda zacisnęła mocno pięści. Nie dość, że znajdował się pod cudzym dachem, to jeszcze wrzeszczał na kogoś, kto bezinteresownie oferował mu pomoc.
- Nie przejmuj się nim – skwitowała w końcu najmłodsza latorośl Weasleyów.
- Nie zamierzam. Po prostu uważam, że nie powinien się tak zachowywać. - Hermiona padła na swoje łóżko i milczała przez chwilę, a potem nagle obróciła się i uśmiechnęła szatańsko.
- Zdaje mi się, czy znów piszesz z Michaelem Cornerem? - Ginny zaróżowiła się dziko.
- To tylko listy... - mruknęła, maltretując bogu ducha winną poduszkę.
- Tylko listy, powiadasz? - Hermiona uśmiechnęła się szeroko – Powiesz mi, jak wam idzie?
- Przestań! Mówię ci, że to przeszłość.
- Do przeszłości zawsze można wrócić. - Posłała przyjaciółce spojrzenie wyraźnie mówiące, że nie odpuści. Ginny zarumieniła się jeszcze mocniej i zaczęła opowiadać.
- Wszystko zaczęło się, gdy przysłał mi list z pytaniem, jak mi poszły sumy. Odpisałam i... znowu zaczęliśmy korespondować. Michael pytał nawet, czy kogoś mam, czy moglibyśmy się spotkać na Pokątnej jeszcze zanim zacznie się rok szkolny...
- I co ty na to? - dopytywała się starsza Gryfonka.
- Właściwie... Chyba nie mam nic przeciwko – odpowiedziała, spuszczając wzrok. Wiedziała, że Hermiona bacznie jej się przygląda, ale nie wiedziała, co myśli. Szkoda, bo, mimo wszystko, uznawała ich za udaną parę. Świetnie się uzupełniali – Ginny była przebojowa i żywotna, Michael rozsądny i opanowany. Jak na ironię różnice nie dzieliły ich, a jeszcze bardziej zbliżały. Zawsze znaleźli złoty środek i wspólny język.
- No to udanej randki. Padam z nóg – oznajmiła nim zdążyła cokolwiek dodać, zamknęła oczy.

                                                                                                     *
**
Niestety, następny dzień nie był już tak błogi, jak poprzedni. Molly zagoniła ich do pracy, chyba obawiając się, że będą mieli zbyt dużo czasu, by dokuczać Draconowi. Ron od godziny pomstował na Ślizgona za sam fakt, że musiał odgnamiać ogród, podczas gdy Malfoy siedział bezczynnie w domu. No, przynajmniej bezczynnie w jego odczuciu, bo Draco siedział z nosem w książce.
Hermiona, której w udziale przypadło sprzątanie kuchni, wpatrywała się z zazdrością w bezcenny wolumin z działu Ksiąg Zakazanych. Przypuszczała tylko, że Snape mu go załatwił i to tylko podsycało jej złość. Mimo wszystko nie dała tego po sobie poznać, by nie miał satysfakcji.

Granger prawdopodobnie by go nie interesowała, gdyby nie wiedział, jak bardzo chce mu wyrwać z rąk tę książkę. Lektura w istocie była ciekawa, ale ciekawsze było upajanie się złością tej kretynki, która nawet nie ośmieliła się zapytać, czy mogłaby ją pożyczyć. Nie, żeby się na to zgodził, ale na pewno byłaby to świetna rozrywka.
- Możesz mi podać pióro, Granger? - spytał, uśmiechając się bezczelnie – Znalazłem coś ciekawego i chciałbym to zanotować.
- Nie – warknęła – wstań i weź sobie. - Odwróciła się na pięcie i wyszła, byle tylko nie patrzeć na ten szyderczy grymas. Och, jak on uwielbiał dogryzać Wielkiej Trójcy! Zwłaszcza teraz, kiedy nikt nie mógł mu nic zrobić.

W południe pojawił się Snape. Chyba sam Merlin mu go zesłał, bo w przeciwnym razie do nikogo nie otworzyłby ust przez cały dzień.
- I jak? Nie dają ci się we znaki? - spytał Mistrz Eliksirów. Draco nie musiał nawet pytać, o kogo chodzi.
- Nie. Gdyby choć spróbowali, nie staliby teraz na własnych nogach. - Dwaj Ślizgoni uśmiechnęli się paskudnie.
- Słuchaj – zaczął Snape z nieco poważniejszą miną – postaraj się grzecznie odnosić przynajmniej do Molly i Artura. To ci się może przydać. Poza tym słyszałem, że wczoraj postanowiłeś uciąć sobie pogawędkę z Granger. - Spojrzał znacząco na blondyna.
- Sama zaczęła!
- To nieistotne. Molly mówiła, że z tego, co słyszała, ta dziewczyna chciała być dla ciebie wyjątkowo miła, jak na nią – dodał z przekąsem. Draco skrzywił się, jakby wyrazy „Granger” i „Miła” nie szły ze sobą w parze. Postanowił szybko zmienić temat.
- Jakieś wieści o rodzicach? - Teraz Snape wyraźnie się spiął.
- Staram się czegoś dowiedzieć, ale dopiero jutro mogą do mnie dotrzeć jakieś informacje. Czarny Pan zwołał Wewnętrzny Krąg.
- Masz jakieś podejrzenia, co do ich zniknięcia?
- Możliwe, że to jakaś tajna misja, albo... kara. - Malfoy pozostał niewzruszony. Przynajmniej przy Severusie.
- Twoim zdaniem to możliwe, żeby jeszcze żyli?
- Możliwe – odpowiedział zdecydowanym tonem. Zmrużył oczy, przyglądając się chłopcu. Nie był pewien, czy on tylko dobrze gra, czy może Lucjusz rzeczywiście nauczył go, że nazwisko Malfoy zobowiązuje do wyzbycia się wszelkich impulsów i emocji. Podczas wojny to na pewno bardzo przydatna cecha, ale tak młodemu człowiekowi na pewno nie służyła.
- O co chodzi? - Widocznie zbyt długo wpatrywał się w niego, bo Malfoy to zauważył.
- Uważaj, co robisz ze swoimi emocjami, Draco – syknął.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Już o tym rozmawialiśmy. Nie zmieniaj się drastycznie. Jeśli już musisz, rób to stopniowo. Zaufaj mi – w tej kwestii zawsze mam rację.
- Nie dziwię się – parsknął. Zazdrościł Snape'owi. Facet był mistrzem maskowania tego, co czuł. Z dziecinną łatwością oszukiwał Voldemorta, Dumbledore'a, nawet samego siebie. Draco wiedział, że nauczyły go tego lata praktyki, ale sam nie miał tyle czasu. Jeśli chciał jakoś przeżyć najbliższe lata, musiał szybko się tego nauczyć.
- Wracam do siebie – oznajmił czarnowłosy – Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz, gdzie wysłać sowę.
- Jasne.
- Jeszcze jedno: oficjalnie wciąż przebywasz w Hogwarcie, więc tej wersji się trzymaj, gdyby pytał cię ktokolwiek, kogo nie widziałeś wczoraj na spotkaniu Zakonu, jasne?
- Oczywiście. - Potem Severus podał mu rękę i zniknął wśród szmaragdowych płomieni w kominku. Draco wyciągnął się wygodnie na krześle i westchnął. Dobrze, że miał Snape'a. I dobrze, że był to przyjaciel jego ojca. Kto by mu teraz pomógł, gdyby nie on? Ukrył twarz w dłoniach. Naprawdę będzie mu się musiał jakoś odwdzięczyć.
Nawet nie zauważył, że Granger bezceremonialnie wparowała do kuchni. Nawet drażnienie jej książką przestało go bawić. Postanowił pójść za radą Snape'a.
- Masz – wstał i wręczył jej książkę. Dziewczyna stanęła w osłupieniu.
- Po co mi ją dajesz?
- Bo widzę, jak bardzo chcesz ją przeczytać. - Nim ją od niego wzięła, przyjrzała się dokładnie okładce, jakby się obawiała, że rzucił na nią zły urok. - Nie przesadzaj. -Wetknął jej książkę w dłonie. Dziewczyna zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem.
- Chyba nie próbujesz mi wmówić, że robisz to bezinteresownie?
- Tego nie powiedziałem – uśmiechnął się łobuzersko i zniknął jej z oczu.             

9 komentarzy:

  1. Weszłam z czystej ciekawości i nie żałuje.
    samo opowiadanie w sobie jest bardzo ciekawe.
    w ogóle masz fajny i intrygujący styl i podoba mi się wystrój bloga.
    w ogóle jestem pod miłym wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo!
      Przede wszystkim jestem szczęśliwa, że Ci się treść podoba, ale że szata graficzna - tego bym się nie spodziewała. Grafika nigdy nie była moją mocną stroną, a tym razem się udało ;)
      Zapraszam do dalszego czytania!

      Usuń
  2. bardzo mi się podoba . możesz mnie powiadamiać o notkach na gg :
    37961955

    OdpowiedzUsuń
  3. Ugh... Draco to gbur! Jednakże ładnie zachował się pod koniec, z tą książką. Przynajmniej raz potrafił się zachować :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Kocham takiego Draco ;D Rozwalił mnie jeden tekst: "Iście hermioński tekst. " ;)
    Urzekła mnie końcówka. Po prostu cudo
    Zabieram się do dalszego czytania, także do zobaczenia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog, zresztą jak każdy z Twoich blogów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Draco to ma charakterek, chociaż ostatnia scena była nawet poruszająca ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Severus ma na względzie Draco, fajnie, że się nim opiekuje :) Najbardziej podobała mi się ostatnia scena, kiedy to Draco pożyczył Hermionie książkę, od książek się zaczyna ^^
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń