niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 1


1. O tym, jakie zadania mają nowi członkowie Zakonu i jak profesor Snape niezbyt pozytywnie wpływa na wakacyjny wypoczynek. Miłego czytania!

Ostatnie dni wakacji w Norze były prawdziwą sielanką. Słońce przyjemnie przygrzewało, wiał lekki wiatr, na niebie nie było ani jednej chmurki. Harry, Ron, Fred i George grali w quiddticha podczas gdy Hermiona i Ginny opalały się w ogrodzie. Starsza Gryfonka jak zwykle pochłonięta była lekturą.

 - Czy ty nigdy nie rozstajesz się z książką? - zaśmiała się rudowłosa.
- Mhm – mruknęła bez zastanowienia Hermiona. - A o co właściwie pytałaś? - Dopiero teraz odwróciła się w jej stronę. Ginny jedynie westchnęła.
-Soku?
- Poproszę. - Ruda wręczyła przyjaciółce szklankę z dyniowym sokiem i niemal w tej samej chwili krzyknęła:
- Uważaj! - Kafel śmignął jej dosłownie o cal nad głową i wpadł do domu przez otwarte okno. Od razu usłyszeli wrzask pani Weasley. Bliźniacy przezornie wzbili się wyżej w powietrze, ale było już za późno. Rozzłoszczona kobieta wyszła na podwórko i rozpoczęła kazanie.
- Wszyscy macie w tej chwili wylądować! - rozkazała. - Koniec z quidditchem na dziś! Za dwie godziny zjawią się wszyscy członkowie Zakonu, a ja nie zdążę nic przygotować, jeśli będziecie broić! Chyba zdajecie sobie sprawę, jakie to ważne?!
- Tak, mamo – odpowiedziało niezbyt radosnym chórem troje rudych chłopców.
- Mamo – zaczęła nieśmiało Ginny – profesor Dumbledore ostatnim razem wspominał coś o nowych członkach Zakonu... Czy moglibyśmy... zapytać... - tu Molly obrzuciła córkę gniewnym spojrzeniem.
- Wszystkiego dowiecie się dziś wieczorem.-
- To znaczy, że będziemy obecni na spotkaniu?
- Tylko i wyłącznie na prośbę profesora Dumbledore'a – wyrzuciła z siebie i choć starała się nie okazać przy tym złości, widać było, że najchętniej nawrzeszczałaby i na niego.
    - Super!
     - Ginny! - skarciła ją matka – To nie jest zabawa! I nie myślcie sobie, że pozwolę wam zostać na tym zebraniu dłużej, niż to będzie konieczne. Wszyscy jesteście na to stanowczo za młodzi! Rozumiemy się? - cała szóstka zrobiła zawiedzione miny, ale pokiwali głowami. Sam fakt, że pozwolono im uczestniczyć w zebraniu Zakonu był wielkim postępem.
Harry, Ron i bliźniacy oparli swoje miotły o ścianę i usiedli przy Hermionie i Ginny, a pani Weasley zniknęła za drzwiami domu.
     - Myślicie, że Dumbledore chce nas wcielić do Zakonu? - spytał z nadzieją w głosie Ron.
    -  Na to nie licz – westchnęła Hermiona – Najpierw musielibyśmy zdobyć doświadczenie, sprawdzić się i wykazać czymś ważnym. Sądzę, że chce nam kogoś przedstawić.
     - W takim razie po co prosiłby, żebyśmy byli obecni?
     - Może chce nam zaproponować przynależność do Zakonu, ale jeszcze nie teraz – rzekła rozsądnie Hermiona. - Ginny, chyba powinnyśmy pójść i pomóc twojej mamie. - Od razu wstała i weszła do kuchni, która wyglądała, jakby miały się w niej stołować co najmniej dwa legiony wojska. Cały stół był zastawiony półmiskami i talerzami, a pani Weasley siekała warzywa na kolejną sałatkę. Dziewczęta zaoferowały swoją pomoc, którą Molly z chęcią przyjęła. Zleciła im upieczenia orzechowego ciasta, a więc czekała ja kupa dobrej zabawy. Uwielbiały wspólnie gotować i robiły to przy każdej okazji.
    - Tylko pospieszcie się! - zawołała pani Weasley – Za niedługo wszyscy się zjawią, a nie chcę, by zastali bałagan.
    - Ma się rozumieć – odrzekła dziarsko Hermiona.
Chwilę potem w kominku huknęło i z zielonych płomieni wyłonił się pan Weasley. Otrzepał szatę z pyłu, a następnie przywitał się z żoną.
    - Padam z nóg – oznajmił – Miałem całonocną wartę.
    - Połóż się, kochanie. Później opowiem ci wszystko o zebraniu.
    - Byłbym wdzięczny – mruknął, przeciągając się sennie.
    - Arturze?
    - Tak?
    - Widziałeś się z Tonks? Jak ona się czuje? - Hermiona i Ginny natychmiast przestały mieszać w swoich miskach i skamieniały.
    - Na razie kiepsko, ale wyjdzie z tego.
    - Co jej się stało? - spytała Ginny.
    - Jest ranna? - dodała ze strachem Hermiona.
    - Brał udział w misji i została...
    - Arturze! - upomniała go żona, a on tylko uśmiechnął się przepraszająco i udał się do sypialni. Dziewczyny spojrzały po sobie ze strachem. Bardzo lubiły Tonks i nie chciały, żeby coś jej się stało.
O ósmej zjawili się pierwsi członkowie Zakonu. Najpierw Moody, Kingsley i Hestia Jones. Za nimi McGonagall, Kingsley i cała reszta. Jak zwykle na końcu zjawił się Dumbledore.
    - Brakuje Severusa – zauważyła Molly, gdy wszyscy przybyli zasiedli do stołu.
    - Zaraz tu będzie – uspokoił ją Albus – zanim zaczniemy, muszę zamienić z wami słowo – spojrzał na Harry'ego, Rona i Hermionę. - Profesor Snape nie przybędzie sam, a jego towarzysz na pewno nie przypadnie wam do gustu.
    - To znaczy? - przerwał mu Harry.
    - To znaczy tylko tyle, że proszę was, abyście mimo wszystko zachowywali się właściwie. Proszę trzymać nerwy na wodzy i nikogo nie skreślać, dobrze? - Patrzył na nich bardzo poważnie, a jego słowa sprawiły, że pojawiły się w nich najgorsze obawy.
    - Czy to ktoś z grona śmierciożerców? - wypalił Ron.
    - Być może.
    - Jest niebezpieczny?
     - Nie sądzę.
    - Profesorze, czy naprawdę nie może nam pan powiedzieć, kto to? - jęknął Weasley, lecz w tym momencie na podwórku rozległ się trzask aportacji i wszyscy odwrócili się w kierunku okna.
    - Chyba nie ma już takiej potrzeby – rzekł z uśmiechem dyrektor.

Za Snapem szedł ktoś jeszcze. Była to wysoka, chuda postać. Zbliżała się do domu przez kilka sekund, a potem można już było dostrzec wyraźnie platynowe włosy Dracona Malfoya. Harry i Ron wrzasnęli oburzeni, a Hermiona i Ginny wymieniły znaczące spojrzenia. Drzwi Nory otwarły się i obaj weszli do środka.

    - Dobry wieczór! - powitał ich radośnie Dumbledore – Siadajcie! - W odpowiedzi otrzymał dwa nikłe skinienia. Malfoy zajął miejsce obok Snape'a i rozejrzał się nerwowo. Zapewne zdawał sobie sprawę, że nie jest tu mile widziany. Jakby tego było mało, musiał czuć się źle, bo nie prezentował się już jak dumny, wyniosły syn najważniejszych śmierciożerców. Był blady, a na jego policzku malowało się głębokie rozcięcie. Pod oczami miał ciemne cienie, usta nieco spierzchnięte. Wyglądał na bardzo słabego, choć nie zrezygnował z czarnego garnituru, który zwykle nadawał mu dostojnego wyglądu.

Cała trójka Gryfonów utkwiła w dyrektorze pytające spojrzenia.
    - Pan Malfoy wzmocnił nasze szeregi dopiero wczoraj – zaczął Dumbledore.
    - Wzmocnił szeregi? - prychnął pogardliwie Ron. Albus upomniał go jednym spojrzeniem i chłopak zamilkł.
    - Jest oczywiście traktowany tak, jak wszyscy inni członkowie.
    - Zaraz! - wybuchnął Harry – Dlaczego Malfoy może wstąpić do Zakonu, choć ma tyle samo lat, co my? A w dodatku jest przecież...
    - Posłuchaj, Potter – wysyczał Snape – jeśli masz zamiar wypowiadać się na tematy, o których nie masz pojęcia, łaskawie rób to z daleka ode mnie, bo mógłbym stracić nad sobą panowanie.
    - Severusie – Dumbledore najwyraźniej miał już dość przywoływania wszystkich do porządku – Pozwól, że sam będę kontynuował. Tak więc, jak już mówiłem, pan Malfoy będzie traktowany, jak każdy inny członek Zakonu. Niezorientowanym wyjaśnię, że Dracon przeszedł na naszą stronę z własnej woli, po tym, jak jego rodzice zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego zadnie będzie bardzo trudne, a mianowicie polegające na utworzeniu siatki szpiegowskiej w Hogwarcie.
    - Jasne – mruknął po cichu Harry – jak tylko zorientował się, że nie ma kto go chronić, przeszedł na naszą stronę. Tchórz.
  -   ...tu zwracam się z prośbą do wszystkich uczniów – mówił dalej Dumbledore, a oni wytężyli słuch – Postarajcie się zbierać informacje i werbować ludzi. Bądźcie ostrożni – nakazał im. - Są też uczniowie, od których musicie się trzymać z daleka. Panie Malfoy?
    - Crabbe, Goyle, Parkinson, Zabini, Nott i Avery przyjęli w zeszłym tygodniu Mroczny Znak – wyrzucił z siebie chłopak – Chcą zaimponować wyższym rangą śmierciożercom, więc mogą robić różne rzeczy. Nie jestem nawet pewien, czy ktoś z nich nie dostał żadnego zadania.
    - Dziękuję – rzekł dyrektor – Teraz przejdziemy do mniej przyjemnej części. Severusie?
    - Dzieciaki, na górę! - zawołała Molly. Nikt nie ruszył się z miejsca – Ale już! - obawiając się dalszych wrzasków, Harry, Ron, Hermiona i Ginny powlekli się na górę.
    Draco, ciebie też zapraszam – pani Weasley machnęła na niego ręką, a chłopak skamieniał. Spojrzał błagalnie na Severusa.
    - Molly ma rację, Draco. Póki nie opanujesz oklumencji, lepiej, żebyś nie słyszał zbyt wiele. - Blondyn wstał i obrzucił Gryfonów niechętnym spojrzeniem. Udał się razem z nimi na górę.
Chłopcy, ze złośliwym chichotem i – zdaniem Hermiony – całkowitym brakiem taktu – zatrzasnęli mu drzwi przed nosem.
    - Wejdź -zaproponowała, otwierając mu drzwi do swojego pokoju. Bez słowa wszedł do środka.
    - Mogę usiąść? - spytał.
    - Siadaj – starała się, by jej ton był w miarę uprzejmy, choć nie mogła ukryć niechęci. Ślizgon zajął miejsce przy biurku, a Ginny usadowiła się na swoim łóżku, by zacząć ostentacyjnie przewracać kartki przeczytanego już Proroka Codziennego. Miała swój honor. Jeszcze nie zapomniała, jak Malfoy przez wiele lat szydził z niej i jej rodziny. Podobnie Hermiona nie zapomniała mu wszystkich obelg i złośliwości, ale postanowiła wykazać się chłodnym rozsądkiem.
    - Pani Weasley pewnie wkrótce zawoła nas na kolację – powiedziała, by przerwać krępującą ciszę.
    - Chyba nie zostanę – burknął Malfoy, nie patrząc na nią.
    - Więc... przebywasz teraz w Hogwarcie?
    - Tak. Snape mnie przygarnął.
    - Jak to „przygarnął”? - powtórzyła, zdezorientowana.
    - Nie mogłem wrócić do domu rodziców, bo gdyby ktoś chciał mnie zabić, od razu wiedziałby, gdzie mnie znajdzie.
    - Rozumiem – pokiwała głową. Potem spojrzała na szramę na jego policzku – Ktoś powinien ci to opatrzyć. - Odruchowo dotknął rany i syknął z bólu.
    - To nic takiego.
    - Jeśli chcesz, przyniosę apteczkę i...
    - Dzięki, Granger, naprawdę nie musisz się nade mną litować! - warknął. Dziewczyna zacisnęła ze złości zęby.
    - Jak sobie chcesz – burknęła i sięgnęła po książkę, leżącą na jej łóżku.
Draco w jednej chwili zaczął żałować, że zepsuł swoją szansę na jedynego sprzymierzeńca w tym domu, ale nie mógł znieść na honorze plamy, jaką byłaby litość szlamy. Mimo wszystko nie zmienił swojego podejścia co do czystości krwi. Przeszedł na stronę Zakonu, bo tak było rozsądniej, ale nie zamierzał dać zrobić z siebie głupca.

Powoli zbliżył się do okna, za którym właśnie zachodziło słońce. Chciałby już wrócić do Hogwartu, nawet jeśli oznaczało to siedzenie w zimnych, ponurych lochach Snape'a i wieczną głodówkę z powodu okropnego jedzenia, jakie przyrządzał. Westchnął cicho – jeszcze tylko kilka dni dzieliło go od upragnionego powrotu do Hogwartu, od mieszkania w wygodnym pokoju, od pysznego jedzenia skrzatów i sensownego wypełnienia czasu.

Godzinę później do pokoju weszła nieco zmartwiona Molly i zaprosiła ich na kolację. Harry i Ron byli już na dole i oczywiście zadbali o to, by Malfoy poczuł się nieswojo, opowiadając o rzeczach, o których nie mógł mieć pojęcia.

    - Draco? - Snape klepnął go w ramię – Chcę zamienić z tobą słowo. - Młody Ślizgon posłusznie udał się za swoim wychowawcą na zewnątrz.
    - O co chodzi?
    - Wiem, że nie będziesz zachwycony, ale muszę cię prosić, żebyś został tu do końca wakacji.
    - To chyba jakiś ponury żart – roześmiał się – Nie ma mowy!
    - Dostałem ważną misję i nie będzie mnie w Hogwarcie. Dumbledore nie zgodził się, żebyś został w szkole sam, ale Molly zaoferowała ci miejsce w domu. To tylko kilka dni – pocieszał go.
    - Poradzę sobie sam! Nie mam już dziesięciu lat!
    - Tu chodzi tylko o formalność, do diabła! Nie będę się sprzeczał z Dumbledorem. A jeśli chodzi o Pottera, Weasleya czy Granger, masz moje osobiste pozwolenie, by potraktować ich zaklęciem, gdyby postanowili uprzykrzać ci życie.
    - Świetnie – sarknął – Po prostu wspaniale! Doszczętnie skopałeś mi ostatnie dni wakacji!
    - Nie przesadzaj – mruknął Snape – Nie będzie tak źle.

16 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mocnych słowach się o tym dowiedziałam xD
      Dzięki wielkie, miło mi

      Usuń
  2. Bardzo spodobał mi się ten rozdział. Po Harrym i Ronie nie spodziewałam się innego zachowania, które w sumie było idealne. Hermiona jest tutaj też bardzo fajnie przedstawiona, oczywiście próbowała być miła, ale to w końcu Malfoy. Nie jestem uprzedzona, ale chyba sama na początku nie byłabym przyjaźnie nastawiona do Malfoya, który tyle lat uprzykrzał im życie. Serdecznie pozdrawiam, krew-dziewicy

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniale :D

    dramione-eveer.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie natknęłam się na bloga i zaczynam czytać :)
    dramione-the-magic-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero trafiłam na Twojego bloga, ale bardzo fajnie i ciekawie się zaczyna! Lecę czytać i dalej zagłębiać się w tą historię ;))

    http://karuzelauczucdramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zarąbisty pomysł, jeszcze nigdzie takiego nie widziałam!

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknie piszesz dopiero jestem na 1 rozdziale ale przechodzę od razu do następnego... tak szczerze to nie za bardzo sb wyobrażałam Dramionę ale po tym rozdziale aż chce się dowiedzieć co dalej bd..... ;D
    po takim pisaniu aż mi się odechciewa pisać mojego ;P oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero co znalazłam bloga i zabieram się za czytanie. :) 1 rozdział obiecujący, więc zagłębiam się w lekturę. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się, idę do dalszych rozdziałów ;D
    Pozdrawiam,
    Cave ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero znalazłam Twojego bloga, ale już się w nim zakochałam! Genialne! :)
    http://dramione-card-nubila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Fenomenalne! Innego słowa nie mogę znaleźć, muszę brać się za dalsze czytanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojejjejejejjejjejejej <3
    Czemu ja wcześniej po to nie sięgnęłam patrząc jakie cuda były w Amortencji? <3 Pomimo, że ten paring mnie nie przekonuje mam zamiar czytać dalej ;) Mam nadzieję, że tym razem nie zabijesz nikogo żebym później nie musiała płakać po nocach o ich biednym, ale pięknym losie xD
    No cóż ^^ Mam trochę do nadrobienia jeśli chcę być na bieżąco ;)
    Dużo weny!

    PS zapraszam na mojego bloga o Narcyzie Black ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ślicznie! Harry i Ron to idioci. Won od mojego Draco!!!! No tak, to zachowanie bardzo pasowało do traci książki i tak dalej, bla bla bla. No ale co ja poradzę że Draco lubię O WIELE bardziej? Nie moja wina... Jak mówią serce nie sługa, tak więc... No nie ważne. Masz boski styl pisania :)
    Vanila Charms

    OdpowiedzUsuń
  14. Robi się ciekawie, na drodze Trójcy staje Draco :) jak potoczą się te ostatnie dni wakacji? W ogóle jestem w szoku, że Severus, przyjął Malfoy'a pod swoje skrzydło i ma takk bardzo go na względzie, ale nie przeszkadza mi to :)
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń
  15. Już mi się podoba, że też wcześniej nie znalazłam tego opowiadania :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń