niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 4

4. Wprowadzam postać, której nie było jeszcze w żadnym moim ficku ;) Przemślałam sobie trochę koncepcję tego opowiadania i doszłam do wniosku, że obrałam właściwą drogę, chcąc ominąć skrajny angst i zupełną lekkość. Jeśli nad sobą popracuję, to może wreszcie uda mi się znaleźć złoty środek.


Od samego rana wszyscy mieszkańcy Nory wyczekiwali wybudzenia Remusa. O dziewiątej z Hogwartu przybyła Poppy Pomfrey i zbadała go, a gdy się obudził, podała mu kilka eliksirów na wzmocnienie.
 - No, wszystko powinno wracać do normy, Remusie - oznajmiła - Masz wielki dług wdzięczności wobec Severusa. Uratował ci życie.
 - Nie mam pojęcia, jak mu się odwdzięczę... - rzekł słabym głosem wilkołak i syknął z bólu, przewracając się na bok.
 - Chcesz poleżeć, czy mogę cię zabrać do skrzydła szpitalnego?
 - Co?! - oburzyła się Molly - W takim stanie miałby podróżować siecią Fiuu? Nie wyrażę na to zgody! Nie po tym, jak wczoraj go reanimowano! - Poppy spojrzała na nią zdziwiona, robiąc przy tym nieco obrażoną minę.
 - Skoro twierdzę, że jest w stanie, to chyba wiem, co mówię.
 - Nie wątpię - zreflektowała się rudowłosa - ale martwię się. Zobacz, jak on wygląda! - wskazała na mężczyznę, który w istocie był blady i wyglądał na bardzo osłabionego. Na jego twarzy i szyi wciąż widniały krwawe szramy, pod oczami malowały się ciemne sińce, a jego szata była w wielu miejscach przedarta i poplamiona krwią.
 - Przepraszam - wtrącił się nieśmiało Harry - ale czy mógłbyś nam wyjaśnić, jak w ogóle doprowadzono cię do tego stanu?
 - To było... ja... byłem na misji. Dopadło mnie dwóch śmierciożerców, Avery i Mulciber. Chcieli mnie pojmać, ale walczyłem. Gdyby Snape w porę ich nie oszołomił, teraz pewnie by mnie tu nie było.
 - A co tam robił Snape?  - syknął podejrzliwie Ron.
 - Dość tych pytań! - ucięła kategorycznie Molly  - Remusie, jesteś pewien, że możesz przenieść się do Hogwartu? - spytała z troską. Mężczyzna pokiwał głową, więc Poppy wzięła go pod rękę i chwilę potem zniknęli w płomieniach.
Hermiona dopiero teraz odetchnęła głęboko. Bardzo się bała o Lupina, a po tym, jak wczoraj widziała go ledwo żywego, miała nadzieję nie musieć już nigdy więcej oglądać ludzi w tak tragicznym stanie. Od wczoraj z nikim nie rozmawiała i nadal nie miała na to ochoty. Poprosiła Ginny, żeby kupiła jej potrzebne rzeczy na Pokątnej, bo dziś wszyscy tam się wybierali. Sama zaś planowała zostać w domu i w spokoju dokończyć książkę.
Po śniadaniu pożegnała się z wszystkimi i życzyła Ginny udanej randki  z Cornerem. Rudowłosa zarumieniła się malowniczo, ale wyszła z domu w wyśmienitym humorze.
 - Nie idziesz z nimi? - prawie podskoczyła, słysząc za sobą jego głos.
 - Nie. A ty dlaczego zostajesz w Norze?
 - Snape obiecał, że mnie tam zabierze. Z wiadomych przyczyn wolałem tę opcję - odpowiedział Malfoy, z kpiarskim uśmieszkiem.
 - Świetnie. Postaraj się nie wchodzić mi w drogę - fuknęła.
 - Jeszcze ci nie przeszło? - wzniósł oczy do nieba.
 - Proszę?
 - Chodzi o tę "szlamę", tak? Przecież przeprosiłem!
 - Nie chodzi o żadną "szlamę" -zaperzyła się - po prostu chcę mieć dziś od wszystkich święty spokój, więc z łaski swojej nie umilaj mi życia, dobrze?
 - Nie miałem zamiaru.
 - Jasne - prychnęła gniewnie, a Dracon uśmiechnął się jeszcze szerzej. 
 - Jesteś cholernie uparta. Poza tym masz cechy rasowego Gryfona - dumna, zadziorna, zawsze chcesz mieć wszystko "na wczoraj"...
 - I ty oczywiście doskonale mnie znasz, nic o mnie nie wiedząc - wykrzywiła wargi w drwiącym uśmiechu.
 - Przez sześć lat chodziliśmy do jednej szkoły. Byłbym idiotą, gdybym niczego o tobie nie wiedział. Poza tym zawsze to dobrze wiedzieć, co wróg ma w zanadrzu, a ty, z całej waszej Wspaniałej Trójcy, byłaś najgroźniejszym przeciwnikiem. - Hermiona przyjrzała mu się, zaciekawiona. 
- Najgroźniejszym przeciwnikiem?
- Oczywiście. A co, myślałaś może, że obawiam się kretynizmu Pottera, albo pięści Weasleya? - roześmiał się szyderczo - Nie. Ty bazowałaś na inteligencji i znajomości wszelkich regulaminów. Jako jedyna z waszej trójki mogłaś mi zaszkodzić.  -Tego już, w mniemaniu Hermiony, było za wiele. Nie dość, że Malfoy normalnie z nią rozmawiał, to jeszcze wplatał gdzieś między zdania kilka miłych słów.
 - Ciekawe, że to właśnie twoja opinia - skwitowała - A teraz wybacz, chciałabym poczytać.
 - Moją książkę?
- Tak, właśnie twoją. To jakiś problem?
 - Nie. Chciałem tylko zapytać, czy ci się podoba.  - W odpowiedzi Gryfonka jedynie westchnęła głęboko.
 - Nadejdzie taki dzień - syknęła zirytowana  - gdy wszyscy zrozumieją, że bezcenny, starożytny, jedyny dostępny wolumin nie może się nie podobać. - Draco wybuchnął śmiechem  i śmiał się przez dobrych pięć minut. Nie mogła pojąć, dlaczego. Gdy się w końcu uspokoił, wyjaśnił.
 - Wiedziałem, że lubisz książki, ale nie sądziłem, że potrafisz rozśmieszać własną irytacją. "Nadejdzie taki dzień..." - powtórzył z emfazą. Miała ochotę huknąć go w głowę omawianą księgą.
 - Bardzo śmieszne! - oburzyła się. Wyminęła go, odpychając przy tym.
 - Granger, daj spokój, żartowałem! - zawołał za nią, wciąż się śmiejąc, ale nic to nie dało. Już wchodziła po schodach na górę. Może i spróbowałby ją zatrzymać, gdyby nie zawiesił wzroku na jej przyjemnie falujących biodrach. Musiał przyznać, że miała całkiem niezłą figurę. Zbladł, gdy przyłapał się na tych myślach. To była Granger! O niej nie myśli się, jak o dziewczynie.
Pokręcił jedynie głową, ubolewając nad własnymi wymysłami i zajął miejsce przy stole, nie mając nic lepszego do roboty. Jego myśli znów powędrowały do Hermiony, choć tym razem był to wynik nudy - w końcu to ona miała książkę, która stanowiła dla niego jedyną rozrywkę. Nie odważył się jednak pójść po nią, bo dziewczyna z pewnością uznałaby to za czystą złośliwość, a on nie chciał tracić sprzymierzeńca. Przynajmniej do końca pobytu w Norze. W każdym razie - przypomniał sobie, dlaczego nie należy o niej myśleć, jak o dziewczynie. Do dziś czuł ból w nosie na wspomnienie tego, jak w trzeciej klasie   uderzyła go z całej siły za wydanie na śmierć Hardodzioba. Zaraz też przywołał z pamięci obraz Hermiony ustawiającej do pionu jej dwóch przygłupich kumpli. Chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że Granger byłaby całkiem interesującą dziewczyną, gdyby trzymała się z daleka od nich. I gdyby oczywiście nie była sobą.
Jego rozmyślania przerwał huk w kominku. Ze szmaragdowych płomieni wyłonił się rosły mężczyzna o potężnych barkach i kilkudniowym zaroście. Miał długie, ciemne włosy i niezbyt przyjemny wyraz twarzy. Ślizgon od razu wyciągnął przed siebie różdżkę.
 - GRANGER! - zawołał, ile sił w płucach. Była mu potrzebna, by rozpoznać przybysza, który właśnie w tym momencie uniósł swoją różdżkę.
 - Coś mi się zdaje - przemówił basowym głosem - że wyfrunąłeś z gniazdka Malfoy'ów, ty mała szumowino!
 - Co tu się dzieje?! - dziewczyna wpadła do pomieszczenia dosłownie w ostatniej chwili.
 - A ty kto?  - spytał mężczyzna, na jej widok.
 - Znasz go? - krzyknął Draco, instynktownie ustawiając się przed Hermioną, która teraz była równie przerażona. Pokręciła głową, a więc chłopak bez wahania posłał serię niewerbalnych zaklęć w stronę intruza.
 - Czekaj! - zawołał mężczyzna - Jestem tu z polecenia Dumbledore'a!
 - Draco, czekaj - poprosiła Hermiona. Nie zdążył się nawet przejąć faktem, że zwróciła się do niego po imieniu, gdy wypaliła z pytaniem - Kim pan jest? 
 - Ted Tonks - odparł - ojciec Nimfadory. 
 - Och... Draco, możesz opuścić różdżkę. - Malfoy posłuchał i Ted zrobił to samo, choć nadal mierzyli się niechętnymi spojrzeniami. - Ja nazywam się Hermiona Granger, a to jest...
 - Wiem, kto to jest - przerwał jej szorstko Ted - Jeśli nie wiesz, Andromeda, moja żona, jest siostrą jego matki - skinął pogardliwie na blondyna - Co on tu właściwie robi?
 - Jestem w Zakonie - warknął chłopak - i proszę zwracać się do mnie, jeśli chce się pan dowiedzieć czegoś na mój temat.
 - Wyszczekany, zupełnie jak tatuś... - parsknął złośliwym śmiechem - No, ale właściwie nie po to tu przyszedłem. Panno Granger, gdzie się podziali Molly i Artur?
 - Pan Weasley jest w pracy, a pani Weasley na pokątnej. Może pan zaczekać, aż wrócą.
 - Trochę mi się spieszy, ale... proszę im to przekazać - podał jej zwinięty i zapieczętowany pergamin - To bardzo ważne, więc proszę nie zapomnieć. A, i proszę im przekazać, że z Dorą już wszystko w porządku. Żegnam - rzucił na odchodne i uśmiechnął się do Hermiony. Draco zazgrzytał zębami.
 - Nie wiedziałem, że Ted Tonks jest w Zakonie. Nie dziwię się, że mnie nienawidzi.
 - Po prostu myślał, że jesteś śmierciożercą. Skoro zna twoich rodziców... - ale Malfoy jedynie pokręcił głową.
 - Nie rozumiesz. Tu chodzi o rodzinne komplikacje. Moja matka i Bellatrix nie tolerowały Andromedy, odkąd wyszła z Tonksa. On był... z niższej rangi, a Andromeda miała poślubić Rabstana Lestrange. To nazwisko jest ci już pewnie znane - uśmiechnął się smutno, czekając na jakiś zjadliwy komentarz, ale Hermiona wcale nie zamierzała się z tego śmiać. 
 - Przekonasz go do siebie tym, co będziesz robił. Zresztą myślę, że gdy Nimfadora cię pozna, porozmawia ze swoim ojcem.  - Poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco.
 - Nie zamierzam robić niczego tylko po to, by kogoś do siebie przekonać! - oburzył się - A już na pewno nie jakiegoś tam Teda Tonksa, którego widziałem pierwszy raz w życiu!
 - I z którym jesteś spokrewniony - dodała za niego Hermiona - Nie chcę być niegrzeczna, ale może jednak powinieneś to przemyśleć, skoro to twoja jedyna rodzina, która walczy po naszej stronie. - Po tych słowach zostawiła go samego z myślami. Naprawdę powinien się zastanowić, czy ważniejsza jest duma, czy ktoś, kto być może stanie się dla niego w tej wojnie oparciem.

9 komentarzy:

  1. Po pierwsze i niezwiązane z tym blogiem - dziewczyno czy ty usunełaś tamto opowiadanie Sevmione ?! Jak mogłaś ;p Wiesz zę byłam dopiero na 80 rozdziale , powiedz mi dlaczego ? Po drugie -Opowiiadanie jest boskie ! Choć nie wiem dlaczego wydaje mi się że troszeczkę ( niewiele ) gorsze i mniej składne niż to poprzednie ( Sevmione) Ale i tak jest świetne ! Czekam na dalsze notki mam nadzieje że jak najszybciej . Brakuje mi twoich komentarzy pod rozdziałami ;p takie jak były w tamtym opowiadaniu ale ogólnie pięknie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego nie usuwałam, zakładam, że znów mój ukochany onet stroi sobie ponure żarty... Cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieję, że jednak uda Ci się doczytać.
      To opowiadanie dopiero się rozkręca i może stąd to wrażenie? Nie wiem. Będę się starała, żeby wyszło jak najlepiej. Takie komentarze pojawiają się u góry ;) A przynajmniej wkrótce będą.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hmm...no więc tak. Nie pisałam wcześniej, aby nie robić Ci spamu pod innymi opowiadaniami itp. Chciałam Ci powiedzieć, że bardzo Cie podziwiam. Piszesz bardzo dużo (wystarczy spojrzeć na poprzednie opowiadanie 150! rozdziałów.) Piszesz spójnie i na temat. Twoje teksty są zabawne i wzruszające. Przeczytałam wszystkie opowiadania w całości nie omijając ani linijki. Obiecuje raz na jakiś czas o sobie przypomnieć pod jakąś notatką.

    Pozdrawiam i życze weny. Twoja ogrooomna fanka :**

    OdpowiedzUsuń
  3. No, Draco w końcu zaczyna myśleć. Podoba mi się to. Cieszy mnie, że chociaż próbuje być miły dla Hermiony. Trochę mnie wystraszyłaś tym Tedem, myślałam, że to jakiś Śmierciożerca albo inny gad. Lecę czytać dalej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! :) Chciałam się spytać... a raczej poprosić, mogłabyś podać linki do reszty Twoich blogów o parringach i opowiadania z Nimi? Tak się wciągnęłam, że chciałabym przeczytać resztę. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj ponownie xD Ja także przestraszyłam się Tedem, ale jest świetnie. Hermiona dowaliła swoim "Nadejdzie taki dzień..." :D Lecę dalej ;p
    http://dramione-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Z Tedem jeszcze nigdy się w tym parringu nie spotkałam. Może być ciekawie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi się co raz bardziej ciekawie :) Draco, zaczyna myśleć o Hermionie jak o dziewczynie (wcale nią nie jest :D), a może nawet posłucha jej rady :> a no i nie można była zapomnieć o przezabawnej rozmowie o książkach, sama wybuchłam śmiechem na odpowiedź Malfoy'a :D
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń