poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 5

5. Z okazji pierwszej rocznicy mojej przygody z fanfiction przygotowałam dla Was taki, a nie inny rozdział. Pełno w nim pozytywu, niestety, z posypką z gorzkiej rzeczywistości. Trudno mi uwierzyć, że to już rok, odkąd siedzę w opowiadaniach po uszy, ale bardzo się z tego cieszę. Tak, czy inaczej - mam nadzieję, że "jubileuszowy rozdział" spodoba się również i Wam!


Dziewczyna rozglądała się nerwowo w ogródku przy lodziarni Floriana Fortesque. Wypatrywała czarnej czupryny włosów Michaela, ale nigdzie jej nie dostrzegła. Czekała na niego od dłuższej chwili i już miała wstać od stolika, gdy ktoś zasłonił jej oczy dłonią. Dziewczyna zaczerpnęła ze świstem powietrza, ale głos tuż przy uchu zaraz ją uspokoił.
 - Witaj, rudasku - powiedział Michael i odsłonił jej oczy - Przepraszam za spóźnienie, spotkałem Anthonego Goldstaina i...
 - Nie szkodzi - przerwała mu - Wystraszyłeś mnie.
 - Przepraszam - mruknął, uśmiechając się przy tym. Ginny bardzo lubiła jego uśmiech. - Jesteś tu sama? - spytał po chwili.
 - Oczywiście, że nie. Jest ze mną mama, Ron i Harry.
 - Potter? - syknął chłopak.
 - A znasz jakiegoś innego Harry'ego, z którym się przyjaźnię?
 - Och, przyjaźnisz się z nim?
 - Oczywiście! Przecież wiesz, że... - urwała wpół zdania, zdając sobie sprawę, o czym Michael mówi. Oczywiście chodziło mu o to, czy łączy ich jakaś głębsza zażyłość. W końcu nie było tajemnicą, że oboje z Harrym mieli coś do siebie. - Jeśli masz na myśli, że łączy nas coś więcej, to mylisz się - uśmiechnęła się lekko.
 - W porządku. Wolałem wiedzieć. Nie chciałbym narobić sobie wrogów.
 - W takim razie uważaj na Rona - parsknęła śmiechem  - On nie tolerował żadnego z moich chłopaków.
 - Więc... uważasz, że mnie traktowałby na równi z twoimi chłopakami? - Dziewczyna natychmiast złapała się za usta. Jak mogła wypalić z czymś tak głupim? Omal nie spaliła się ze wstydu, gdy Michael uśmiechnął się szerzej.
 - Przepraszam, ja tylko... ja nie to miałam na myśli... rany, tak mi głupio...
 - Zupełnie niepotrzebnie. Wcale bym się nie gniewał, gdybyś właśnie to miała na myśli, wiesz? - Po tych słowach złapał ją za rękę, a ona poczuła się tak, jakby ktoś z całej siły plasnął ją w policzek. Nie miała pojęcia, czy to sen, czy jawa, ale bardzo podobał jej się taki obrót spraw.  - Wiem, że poprzednim razem to wszystko głupio wyszło - mówił chłopak - ale chciałbym to naprawić. Ja... chciałem zapytać, czy jesteś w stanie dać mi drugą szansę? Oczywiście nie oczekuję decyzji w tej chwili, ale proszę, żebyś się zastanowiła.
 - Michael...
 - Ginny, naprawdę nie musisz mi odpowiadać teraz. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że jeśli się zdecydujesz, to będę czekał.
 - Mike...
 - Myślę, że gdybyś się zastanowiła...
 - Michael! - krzyknęła w końcu, a on zamilkł, utkwiwszy w niej zdezorientowane spojrzenie - Gdybyś dał mi dojść do słowa, już uzyskałbyś odpowiedź.
 - To znaczy?
 - To znaczy, że miałam wystarczająco dużo czasu, gdy ze sobą pisaliśmy, żeby się nad tym zastanowić. Nie powielam błędów, nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki...
 - Rozumiem  - spuścił smętnie głowę.
 -... ale dla ciebie zrobię wyjątek. - Chłopak gwałtownie podniósł głowę i nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie był pewien, czy Ginny mówi poważnie, ale to, co usłyszał, podziałało na niego, jak amortencja.
 - Czy dobrze rozumiem, że... znów ze sobą jesteśmy?
 - Nie śpieszyłabym się z takimi stwierdzeniami. - Teraz oboje spoważnieli - Mike, trwa wojna, a wiesz, że jestem powiązana z Zakonem Feniksa i dlatego nie mogę pozwolić sobie na uczuciowe zawirowania. Muszę być skoncentrowana i w pełni dyspozycyjna, a jeśli zafundujemy sobie emocjonalną karuzelę, nie wyjdzie nam to na dobre.
 - Chcesz się ustatkować, a ja to rozumiem - powiedział - Zrobię, co będę mógł, żeby nam się udało - wciąż trzymał ją za rękę, co powodowało, że brała jego słowa bardzo poważnie.
 - W takim razie myślę, że nie ma przeszkód, żebyśmy spróbowali jeszcze raz - uśmiechnęła się do niego, a serce tłukło się w jej piersi jak oszalałe. Nie mogła się już doczekać, gdy wróci do domu i opowie o wszystkim Hermionie.

                                                                                           ***
Gdy z zielonych płomieni w kominku wyszła pani Weasley, a za nią Ginny, Ron i Harry, Hermiona od razu rzuciła się ku rudowłosej kobiecie.
 - Pani Weasley, to dla pani - powiedziała, wręczając jej zapieczętowany zwój pergaminu - Zostawił to Ted Tonks. Był tu, gdy była pani na Pokątnej. 
 - Naprawdę? Dumbledore nic nie wspominał, że go tu przyśle - rozwinęła pergamin, a po jej minie od razu widać było, że stało się coś złego. Harry, Ron, Hermiona i Ginny stanęli wokół niej, czekając na jakąkolwiek informację. 
 - Mamo? - zaczął nieśmiało Ron - Coś nie tak?
 - Czy Dracon jest na górze? - spytała niespodziewanie pani Weasley.
 - Jest - odpowiedziała Hermiona - Przyprowadzić go tu?
 - Tak - pokiwała głową - tak, kochanie, muszę z nim zamienić słówko.
 - Mamo! - zawołał z wyrzutem Ron - Dlaczego nie chcesz nam powiedzieć, co się stało?
 - Bo dotyczy to Dracona i to z nim najpierw muszę wszystko wyjaśnić. Ani słowa więcej - rzuciła ostrzegawczym tonem, widząc, jak Ron otwiera usta, by dalej się sprzeczać - Idźcie na górę - poprosiła, gdy Malfoy zjawił się w kuchni.
 - Chciała mnie pani widzieć - powiedział.
 - Tak. Może usiądziesz?
 - A informacja jest w stanie zwalić mnie z nóg? - sarknął, krzyżując ręce na piersi.
 - Myślę, że... może. Chodzi o ciebie i Severusa... Profesor Dumbledore przysłał nam informację, że V-voldemort cię szuka. śmierciożercy rozmawiali o tobie na swoim zebraniu i doszli do wniosku, że jesteś im potrzebny, a skoro twoi rodzice zaginęli, opiekę nad tobą mają sprawować Lestrange'owie. - Widziała, jak chłopak powoli blednie. - Dodatkowo... to Severus ma cię do nich przyprowadzić. Voldemort dał mu na to tylko kilka dni, dlatego profesor Dumbledore sam udał się na poszukiwania twoich rodziców i obecnie w obowiązkach zastępuje go profesor McGonagall.
 - To wszystko? - spytał, nie umiejąc powstrzymać przerażenia. Molly pokiwała głową.
 - Naprawdę mi przykro.
 - Co mam teraz zrobić? - zastanawiał się na głos - Jeśli Snape mnie im nie wyda, zabiją go. Jeśli tam pójdę i ktoś dowie się, gdzie byłem, sam zginę. - Jego głos drżał w panice.
 - Jeśli nie chcesz, żebym mówiła o tym Harry'emu i Ronowi...
 - A co to zmieni? - warknął - I tak się dowiedzą. Przepraszam - mruknął i wyszedł, trzaskając drzwiami. Nie chciała go zatrzymywać. Skoro potrzebował teraz samotności, to powinien ją otrzymać.
 Szedł szybko przez zarośnięte podwórko, mając przed sobą falujące, złote łany zbóż . Kopnął z całej siły niewielki kamień, a potem usiadł na wilgotnej trawie i ukrył twarz w dłoniach. Z całych sił powstrzymywał napływające mu do oczu łzy. Czuł okropny, wszechogarniający strach, który ściskał mu gardło i czynił puls niestabilnym. Zaczynał drżeć za każdym razem, gdy przypominał sobie słowa pani Weasley: "...opiekę nad tobą mają sprawować Lestrangeowie..." To był jego największy koszmar. Nie był pewien, czy Bellatrix nie boi się bardziej, niż samego Czarnego Pana. Za każdym razem, gdy ta kobieta zbliżała się do niego, czy choć patrzyła w jego stronę zza potarganej kurtyny swoich czarnych włosów, przechodził go nieprzyjemny dreszcz. Dobrze wiedział, że będzie chciała nauczyć go mordowania, całkowitego oddania Czarnemu Panu i wpoić mu swoje własne szaleństwo. Bał się, że wyda całe plany Zakonu przez swoją nieumiejętną oklumencję. Czułby wielkie wyrzuty sumienia. Narażał też przecież Snape'a, a to była mu jedyna bliska osoba... Och, jeśli już pomyślał o bliskich osobach - nie chciał być teraz sam, mimo pozorów. Chciałby, żeby ktoś teraz naiwnie wmawiał mu, że wszystko się jakoś ułoży.
 Letni wiatr targał mu łagodnie włosy, zachodzące słońce oświetlało bladą twarz, a Draco zastanawiał się, jakim cudem wcześniej nie doceniał tak wspaniałych rzeczy. Na jego wąskie wargi wkradł się nikły uśmiech, pięknie komponujący się z wilgotnymi śladami łez na policzkach. Nie był nawet pewien, czy zasłużył sobie na tak piękne widoki, w tak pięknym miejscu po tym wszystkim, co zrobił. Dziwił się wciąż, że po wszystkich okropnościach, jakie wyrządził Weasleyom, czy Granger oni wciąż są w stanie go tolerować. Ba, mało tego - zaakceptować i zapewnić bezpieczeństwo. To jest właśnie ta "naiwność", z której zawsze kpili śmierciożercy.
 Jeden z jej przykładów właśnie kroczył ku niemu.
 - Pomyślałam, że przyda ci się towarzystwo - powiedziała Hermiona, siadając obok. Szybko odwrócił twarz, by nie widziała, że płakał. - Gdybyś chciał pogadać, to...
 - Nie chcę z tobą rozmawiać - wypalił.
 - No tak - mruknęła - wiedziałam, że to był kiepski pomysł. - Już chciała wstać, gdy stało się coś, czego absolutnie by się nie spodziewała. Dracon złapał ją za rękę i lekko pociągnął w dół.
 - Ale chciałbym z tobą pomilczeć - dokończył blondyn. Hermiona wciąż tkwiła w bezruchu, patrząc zszokowanym wzrokiem na swoją własnej dłoń zamkniętą w jego dłoni. Nigdy, nawet w najgłupszych myślach nie spotkała się z taką sytuacją.
Chłopak parsknął śmiechem.
 - Czego tak się boisz?
 - Moja ręka - wykrztusiła, a on zorientował się, że wciąż ją za nią trzyma. Powoli rozluźnił uścisk, ale podświadomie opóźniał tę chwilę. Bardzo potrzebował teraz czyjejś bliskości.
 - Przepraszam - wymamrotał.
 - Nic się nie stało - skłamała. Stało się i to coś bardzo dziwnego. W normalnej sytuacji, pomijając już całą jej wyrozumiałość, takie zachowanie Malfoya nie powinno na niej zrobić tak... piorunującego wrażenia.
 - Jesteś jedyną osobą, która zmusiła mnie do dwóch przeprosin w tak krótkim czasie.
 - To się nazywa wyjątkowy dar  - stwierdziła z nikłym uśmiechem. Potem Draco sam opowiedział jej, czego się dowiedział, a ona słuchała z uwagą i starała się nie okazywać współczucia, czego sobie nie życzył, a zrozumienie. Nie zamierzała też pocieszać go bzdurnymi stwierdzeniami.
 - Skoro Dumbledore szuka twoich rodziców, to uważam, że ma wielkie szanse, by ich odnaleźć. On nie da ci zrobić krzywdy. - Jej głos brzmiał bardzo pewnie.
 - Może i tak - wzruszył ramionami.
 - Nie podchodź do tego pesymistycznie - poprosiła go - Wiem, że łatwo mi mówić, bo nie jestem w twojej sytuacji, ale dobre nastawienie to podstawa. Poza tym, kiedy wrócisz do szkoły, będziesz miał blisko siebie przyjaciół i na pewno łatwiej będzie ci to jakoś przetrwać.
 - Przyjaciół - prychnął, z kpiącym uśmieszkiem - Wśród ludzi, którymi się otaczam, nie ma przyjaźni, rozumiesz? Nie jestem Potterem czy Weasleyem, którzy mogą zwierzyć się połowie Hogwartu i każdy chętnie ich wysłucha. - Hermiona z trudem powstrzymała się przed wykładem na temat, jak to bardzo Malfoy się myli. - Ja po prostu nie mam żadnej osoby, która mogłaby uchodzić za mojego przyjaciela... - i nagle przez głowę przemknęła mu pewna idiotyczna myśl. Spojrzał na Hermionę i bezczelnie pomyślał o niej, jako o kimś, kto mógłby się do niego zbliżyć. Na tę jedną chwilę przestała być irytującą przyjaciółką Pottera, a stała się... zupełnie inną dziewczyną.
 - Jeśli chcesz, to mogę... To znaczy, jeśli sobie życzysz, żebym kiedyś za kogoś takiego uchodziła...
 - Tak? - zachęcił ją, będąc ciekawym odpowiedzi. Dziewczyna odetchnęła głęboko.
 - Mogę się z tobą zaprzyjaźnić, ale to nie będzie proste. Harry i Ron na pewno nie przekonają się do ciebie łatwo, a i według mnie nie wszystko w tobie zasługuje na akceptację.
 - Przecież nie pozbędę się Mrocznego Znaku!
 - Nie o tym mówię. Mam gdzieś twój Mroczny Znak, jeśli jesteś po naszej stronie. Postaraj się, Draco. Chociaż trochę. - Znów wymienili uśmiechy, a pech chciał, że ktoś, kto nie powinien, obserwował ich w tej chwili z okna Nory.
Severus zacisnął dłonie w pięści. Czy ten mały kretyn nie zdawał sobie sprawy, w co się pakuje?

9 komentarzy:

  1. Przeczytałam kolejny rozdział i jestem nadal pod wrażeniem Twojego stylu pisania jak i samej chęci. Kończąc każdy rozdział pozostawiasz mi niedosyt i ciągłe pytanie "CO BĘDZIE DALEJ!". Jesteś wspaniała :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo miło czyta się takie komentarze ;)
      Staram się, jak tylko mogę ;)

      Usuń
  2. To jest świetne! Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Draco i jego rodziców. W końcu nikt nie zasłużył na to, żeby ich stracić w jakikolwiek sposób. No, i chyba zaczyna się otwierać na Hermionę. To dobrze, bo w czasie wojny każdy powinien mieć przyjaciela. Cieszę się też, bo akcja zaczyna się rozkręcać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę więcej! Dobra, zaraz czytam dalej, ale ciii :D
    Wielbię Twojego Dracona i Twoją Hermionę, Twojego Snape'a i wszystkich Twoich ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dreszcze, chcę jeszcze xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Akcja się zagęszcza i to niebezpiecznie. W sumie nie rozumiem o co Severusowi chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawsze mnie zaciekawiasz tymi swoimi opowiadaniami :D Szkoda mi Draco.. mam nadzieje, ze jemu tak samo jak Severusowi nic się nie stanie. W dodatku Malfoy' ma mieszkać z Bellatrix, to nie będzie łatwe. No zobaczymy jak to się potoczy, i fajnie, że Draco ma przyjaciółkę, choć nie cieszy to za bardzo Snape'a :D
    Pozdrawiam
    ~Sandra

    OdpowiedzUsuń