sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 7

7. Jest coś, na co pewnie większość z Was czekała;) Zapowiadam, że wymyśliłam już losy dla reszty postaci i teraz będę je opisywać.  Myślę, że Wam się spodobają, ale czy na pewno, to się okaże. Tak z innej beczki: bardzo lubię panią Weasley, zarówno tą w kanonie, jak i "moją". Ponad to pomysł z Julie Walters w tej roli to geniusz!

W przeddzień wyjazdu do Hogwartu w Norze jak zwykle panowało zamieszanie. Harry, Ron, Hermiona i Ginny zbierali swoje rzeczy, pani Weasley krzątała się po domu zawsze z naręczem świeżo wypranych ubrań, a Fred  i George, którzy dość często wpadali do domu, jak zwykle, umilali wszystkim czas swoimi dowcipami. Tylko Draco siedział całymi dniami w swoim pokoju, od dawna spakowany i gotowy, jak rasowy Ślizgon. Z trudem powstrzymywał szydercze prychnięcia na widok nieudolności Gryfonów.
Dumbledoreowi nie udało się odnaleźć jego rodziców, ale, na szczęście, dostał od Bellatirx listowną wiadomość o tym, że ma wracać do szkoły i tam podejmie się zadań dla śmierciożerców. Odetchnął z ulgą na myśl o tym, że nie będzie musiał pakować się prosto w jej szpony.
 Jednak mimo tego jego humor ostatecznie bardzo się pogorszył. Już jutro wróci do Hogwartu i nie tylko skończy się jego sielskie życie w Norze, ale również będzie musiał się otoczyć śmierciożercami i ich chorymi zapędami. Spojrzał na swoje lewe przedramię i skrzywił się lekko. Wiele razy był dumny z Mrocznego Znaku, ale teraz... teraz nie był już pewien. Gdyby sytuacja była prostsza, gdyby był pewien swojej pozycji, bez mrugnięcia okiem przyłączyłby się do śmierciożerców. Ale wszystko było pogmatwane i sam nie miał pojęcia, co robić.
Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Zajrzała przez nie zmieszana Hermiona. 
 - Pani Weasley pyta, czy potrzebujesz czegoś na jutro i czy wszystko spakowałeś? - w odpowiedzi skinął głową - To świetnie - już chciała zamknąć drzwi, gdy...
 - Granger, chodź tu.  - Niepewnie uchyliła drzwi i wsunęła się do środka, choć nie podobał jej się ten zwrot.
 - O co chodzi? - spytała oschle.
 - Czy ty masz mnie za idiotę? Nie po to się z tobą zadaję, żeby potem Weasley miała mieć do mnie pretensje!
 - Nie miałam pojęcia, że Ginny z tobą rozmawiała! - zaperzyła się i teraz sama miała ochotę nawrzeszczeć na swoją przyjaciółkę.  - Pokłóciłam się z nią wczoraj, ale do głowy by mi nie przyszło, że ona zaatakuje ciebie.
 - A jednak - mruknął, odwracając twarz.
 - I sądzisz, ze to moja wina, tak? Przecież to nie ze mną się sprzeczałeś!
 - Nie krzycz - poprosił - Aż tak bardzo ci zależy, żebym się na ciebie nie gniewał? - Uniósł prowokacyjnie brew. Dziewczyna parsknęła gniewnie i pokręciła głową, zakładając przy tym ręce na piersi.
 - Masz o sobie zbyt wysokie mniemanie, Malfoy.
 - Wracamy do formy oficjalniej? Jeszcze wczoraj nazywałaś mnie po imieniu.
 - To szczegół. Jeśli nie masz nic mądrzejszego do dodania, pozwól, że wrócę do swoich zwyczajnych czynności.
 - Pakujesz się od dwóch godzin - stwierdził sucho - Co jeszcze można robić po takim czasie?
 - Dlaczego interesuje cię, co robię?
 - Bo nie mam towarzystwa, a sądzę, że jesteś w tym domu jedyną osobą, która może mi je zapewnić. To jak?  - Hermiona poczuła się zakłopotana. Była ciekawa tego człowieka, dlatego chciała z nim spędzić dużo czasu, ale z drugiej strony nie zamierzała być marionetką w jego rękach.
 - Może wieczorem - rzuciła, niby mimochodem i wyszła z pokoju.
W tym samym czasie na piętrze toczyła się żywiołowa dyskusja. Ginny opowiedziała Harry'emu i Ronowi, co sądzi o Malfoyu, Hermionie i ich znajomości, a oni zgodnie przytaknęli. Ron od razu zaczął snuć plany przeciw Ślizgonowi i  tym razem to Harry okazał się tym najbardziej opanowanym.
 - Uważam, że najpierw powinniśmy porozmawiać z Hermioną. Może... może ona rzeczywiście robi to z litości.
 - I co z tego? - prychnął Ron - To jest Malfoy! - wycedził głośno i wyraźnie, żeby wszyscy go dobrze zrozumieli.
 - Wiem - powiedział Potter - ale mimo wszystko najpierw powinniśmy się wszystkiego dowiedzieć, żeby móc kogkokolwiek o cokolwiek posądzać - powiedziałi usiadł na swoim łóżku. Dziwnie się poczuł. Zupełnie, jakby świat wywrócił się do góry nogami. Po raz pierwszy wracał do Hogwartu ze strachem. Oczywiście zauważył już, że na liście przedmiotów szkolnych przybył jeden, bardzo znaczący "Czarna Magia" prowadzona przez Amycusa Carrowa i Mugoloznastwo prowadzone przez jego siostrę, Alecto Carrow. Nie chodziło jednak tylko o śmierciożerców w zamku, ale o wszystkie zmiany, jakie zaszły. Wojna wreszcie była zupełnie realna i przyjęta przez opinię publiczną, a więc wszystko, dokładnie wszystko się zmieniło. Dotąd spokojny, stateczny, jak wielka twierdza świat czarodziejów zmienia się w domek ze szkła. Przyszłość nie była pewna.
- Wszystko gra, Harry? - spytał Ron, przyglądając się przyjacielowi - Nawet nie odpowiedziałeś, gdy Ginny powiedziała ci "cześć".
 - Wybacz, nie zauważyłem, kiedy wyszła. Zamyśliłem się.
 - To widzę. Coś cię gryzie, stary...
 - Prawdopodobnie to samo, co wszystkich. Wojna - wyjaśnił krótko - Wtedy... wtedy na cmentarzu, podczas Turnieju Trójmagicznego, gdy Voldemort się odrodził, nie pomyślałem, że to będzie mieć takie konsekwencje. Dopiero później, kilka miesięcy po tym dotarło do mnie, że przeżyję wojnę, w której to na mnie będzie spoczywał ciężar zwycięstwa.
 - Mylisz się - powiedział Ron z taką powagą, jakiej jeszcze nigdy u niego nie słyszał - ten ciężar spoczywa na nas wszystkich. Przecież nikt cię z tym nie zostawi!
 - Jasne, ja mam tylko zabić Voldemorta, reszta jakoś się rozwiążę - sarknął, uśmiechając się ironicznie.
 - Będzie ciężko - powiedział Ron - ale to nie znaczy, że sobie z tym nie poradzimy. Mamy Dumbledore'a, a on przecież zawsze coś wymyśli, no nie?
 - Pewnie - mruknął Harry, po czym rzucił Ronowi dość dziwne spojrzenie - Byłbym zapomniał: czy ty... ty i Lavender dalej..
 - Nie! - wykrzyknął zaraz Ron, robiąc przy tym przerażoną minę, jakby Harry co najmniej wspomniał o Aragogu - Stary, zapomnij o niej. To była kompletna porażka. Poza tym Seamus pisał mi, że teraz podobno złapała Deana w swoje szpony. - Potter parsknął śmiechem.
  - No to może ktoś inny? 
 - Masz na myśli kogoś konkretnego? 
 - Wiesz, niekoniecznie. W Hogwarcie jest dużo ładnych dziewczyn...
 - Jest... - poparł go Ron, z taką miną, że pewne było, iż myśli o jednej, konkretnej dziewczynie.
 - Jest Gryfonką?
 - No przecież! Jakbyś nie wiedział... - Ron szybko złapał się za usta, zdając sobie sprawę, że omal nie wygadał się o tym, że podoba mu się jakaś Gryfonka.
 - Powiesz mi, o kogo chodzi?
 - Tylko, jeśli ty mi powiesz, kogo masz na oku.  - Na te słowa Harry zaczął przeszukiwać swoją pamięć. Jedyna dziewczyna,  o której mógłby pomyśleć, to Cho, ale przecież ona już skończyła Hogwart. Zaczął się zastanawiać nad jeszcze jedną, ale uznał, że to głupi pomysł i odpowiedział:
 - Nikogo. Nie mam teraz na to czasu. Zresztą, ty też nie musisz mówić. Pewnie sam zobaczę, gdy wrócimy do szkoły. - Uśmiechnął się łobuzersko, za co zarobił cios poduszką. Cóż, są jednak jakieś aspekty, które pozwalały cieszyć się z powrotu do Hogwartu.

                                                                                 ***

Wieczorem, już po kolacji, Hermiona siedziała w ogródku, po raz ostatni rozkoszując się wakacjami. To był przecież ostatni raz, kiedy wracała do Hogwartu. Na kolanach trzymała książkę, którą dostała od Dracona i która przed chwilą została w całości przeczytana. Dziewczyna westchnęła, gładząc z lubością jej skórzaną okładkę, a potem wstała z zamiarem oddania jej chłopcu. Weszła do środka i od razu natknęła się na panią Weasley.
 - Jest na dworze - wypaliła niespodziewanie mama Rona.
 - Słucham?
 - Draco. Jest na dworze. - Spojrzała wymownie na książkę w jej dłoniach.
 - Dziękuję - mruknęła zaskoczona Hermiona.
 - Hermiono?
 - Tak? - Molly przygarnęła ją ramieniem do siebie, uśmiechając się tajemniczo.
 - Moja droga, wiem, że nie jestem twoją mamą, ale zawsze traktowałam cię, jak córkę, dlatego czuję, że powinnam cię ostrzec.
 - Ostrzec? - w głosie dziewczyny brzmiał prawdziwy strach, a ku jej zdziwieniu Molly parsknęła serdecznym śmiechem.
 - Tylko i wyłącznie przed twoim własnym wiekiem. Jesteś rozsądną dziewczyną, ale masz tylko siedemnaście lat, a to oznacza mnóstwo... kłopotów, pewnej natury. Chcę tylko, żebyś pamiętała, że nawet jeśli nie będzie łatwo, nawet jeśli wszyscy inni będą przeciwni, to ty sama musisz wiedzieć, czego chcesz i co czujesz. Im trudniej nagrodę zdobyć, tym bardziej się z niej cieszysz.
 - Dlaczego pani mi to mówi? - spytała, zdziwiona.
 - Bo chcę dla ciebie, jak najlepiej, kochana. A teraz idź do niego.
 - Czy pani ma na myśli, że Draco i ja...
 - Mam oczy na swoim miejscu - powiedziała rudowłosa kobieta i puściła jej oczko, po czym szybko się oddaliła. Hermiona wybuchnęła śmiechem. Owszem, polubiła Dracona, ale to w żadnym wypadku nie oznaczało czegoś więcej. Pomimo wszelkich aspektów, pod którymi mógłby jej się podobać, dzieliła ich ogromna przepaść objawiająca się Mrocznym Znakiem wypalonym na przedramieniu Dracona.
Z tą niezbyt przyjemną myślą ruszyła ku polance, na której siedział. Na dworze było już prawie ciemno.
 Chciała załatwić to jak najszybciej, by nie dać pani Weasley powodu do spekulacji, ale, jak to zawsze w takich sytuacjach bywa, wszystko poszło zupełnie inaczej. 
 - Dzięki - powiedziała, kładąc obok niego książkę. Chłopak zerknął na nią.
 - Nie ma sprawy. Podobała się?
 - Była genialna - powiedziała, ale w tym momencie Draco wstał z nieodgadnionym wyrazem twarzy, więc nie mogła odejść.
 - Pewnie więcej nie będziemy mieli okazji do rozmowy, więc chcę to zrobić teraz. Dziękuję, że jako jedyna mnie nie skreśliłaś.
 - Nieprawda. Nie ja jedna tego nie zrobiłam! Pani Weasley i... - ale on tylko pokręcił głową.
 - Nie o to chodzi. Gdyby nie ty, czułbym się o wiele gorzej - słowa same wypływały z jego ust, bo przecież Draco Malfoy, naczelny gnojek Hogwartu, nigdy nie zdobyłby się na tak szlachetny gest. - Jeśli w przyszłości będę mógł ci się odwdzięczyć, daj znać. Mam nadzieję, że skorzystasz z tej oferty. - Uśmiechnął się.
 - Ja też. Kiedy będziemy już w Hogwarcie i chciałbyś pogadać, możemy znaleźć dobrą kryjówkę.
 - Będę pamiętał - obiecał.
 - I... powodzenia, Draco - powiedziała, a czas jakby zwolnił, bo wszystko widziała bardzo dokładnie. Ta chwila wahania, lekkie drgnięcie w jej stronę i wreszcie sztywny, bardzo niepewny uścisk ramion na jej talii. Odwzajemniła gest i była pewna, że to jakiś niedorzeczny sen. Oboje wypuścili ze świstem powietrze w tym samym momencie, czując się tak, jakby właśnie położyli się do łóżek po ciężkim dniu. Potem powoli, nawet dość niechętnie oddalili się od siebie.
Hermiona cofnęła się o kilka kroków, wciąż mając na sobie spojrzenie szarych oczu chłopaka. Wówczas zaczęła się zastanawiać, czy pani Weasley rzeczywiście nie miała powodu, by przeprowadzić z nią tę rozmowę.

7 komentarzy:

  1. Witam, jestem nową czytelniczką i jednoczesnie wielbicielką Twojej twórczości. Kiedy przeczytałam twój blog o Severusie i Hermionie byłam zachwycona. Teraz czytam "Amortencję" i również jestem pod wrażeniem. Natomiast ta historia, którą teraz tworzysz zapowiada się ciekawie i mam nadzieję, że taka bd do końca;) Czekam z niecierpliwoscią na kolejny rozdział ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, mała kłótnia. Cieszy mnie to, że mimo zdania Ginny Hermiona potrafi dalej rozmawiać z Draco. Niewiele osób jest tak silnych, na tyle by nie bać się postawić przyjaciółce czy przyjacielowi. Nie podoba mi się też zachowanie Ginny i Rona. W końcu Hermiona ma prawo do własnych decyzji. Fajnie, że Harry wykazał się zdrowym rozsądkiem. Błagam tylko żeby Ron nie startował do Hermiony. Oni mi w ogóle do siebie nie pasują. Fajnie, że oni się zaprzyjaźnili, w sensie Hermiona i Draco. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz świetne opowiadania!Nie przestawaj tego robić.Dopiero co zaczęłam czytać to opowiadanie a już jestem w nim zakochana.:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie cierpię w tej chwili Rona i Harry'ego za to, że chcą rozwalić przyjaźń (?) Dracona i Hermiony. Tak mnie wzruszył ten rozdział... Sama nie wiem czemu ;)
    Pozdrawiam ponownie :D [dramione-historia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Panią Wesley też uwielbiam - niesamowicie ciepła kobieta ;)
    Obawiam się ich powrotu do Hogwartu :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Pod koniec nie obeszło się bez śmichów i głupich min ze szczęścia : D Molly jest niesamowitą kobietą i nic się przednią ukryje w dodatku Hermiona po części przyznała rację pani Wesley ^^ podoba mi się to :D
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń