sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 12

12. Postanowiłam zafundować Wam uczuciowy miszmasz naszych bohaterów ;) Fanki Dracona pewnie zaraz rzucą we mnie Avadą, ale ja obiecałam, że namieszam, więc słowa dotrzymuję. Hermiona nie będzie miała lekko :)


Gabinet Carrowa był równie przyjemny jak ten, w którym urzędował Snape, z tym, że nie był już utrzymany w tak pedantycznym porządku. Hermiona i Draco z lękiem zajęli miejsce przed odrapanym biurkiem i utkwili spojrzenie w nauczycielu, który krążył przed nimi z uśmiechem tak paskudnym, że mogli jedynie liczyć na cud pozwalający im przeżyć. Nim jednak się odezwał, wrzucił do kominka garść proszku Fiuu i wetknął głowę w wirujące płomienie.
 - Alecto, weź ze sobą Dolores i przyjdźcie do mojego gabinetu - powiedział. - Mam tu coś, co może was zainteresować. - Hermiona jęknęła w duchu. Jednego Carrowa jeszcze dało się przeżyć, ale jego siostra i Umbridge to było zdecydowanie za wiele.
 Kilka minut później do środka wkroczyła Alecto - chuda, wysoka kobieta o czarnych, lśniących włosach upiętych w staranny kok i bardzo wąskich ustach oraz lodowatym spojrzeniu czarnych oczu. Była łudząco podobna do swojego brata. Zaraz za nią weszła Umbridge, która absolutnie nie zmieniła się od czasu, gdy Hermiona widziała ją po raz ostatni.
 - No więc? - spytała pani Inkwizytor. - O co chodzi, Amycusie?
 - Tych dwoje - wskazał palcem na Dracona i Hermionę - przyłapałem w odludnym kącie zamku, jak rozmawiali na podejrzane tematy.
 - Ha! - zawołała Dolores.  - Draco miałby rozmawiać z... panną Granger na jakieś podjerzane tematy?
 - Co konkretnie mówili? - Alecto stanęła obok swojego brata z równie złowieszczym uśmiechem.
 - Draco twierdził, że Granger nie powinna być na niego zła, bo robi tylko to, co musi. Nie przypominam sobie jednak, by ktokolwiek ci coś nakazał, chłopcze.
 - Bardzo państwa przepraszam - za ich plecami rozległ się dźwięk, na który wszyscy podskoczyli. W drzwiach gabinetu stał Dumbledore. Tym razem nie wyglądał jak dobroduszny staruszek. Jego twarz była naznaczona kamienną powagą, a głos był twardy i pewny. - Przypadkiem dowiedziałem się od jednego z portretów, że panna Granger i pan Malfoy mają kłopoty na tyle poważne, że wezwano do pańskiego gabinetu Wielkiego Inkwizytora, profesorze Carrow, a więc pomyślałem, że jako dyrektor powinienem się tu znaleźć.
 - Nie ma takiej potrzeby, Dumbledore - wycedziła Umbridge tym samym, bezczelnym tonem, którego używała wobec swoich podwładnych.
 - Uważam inaczej, droga Dolores - odparł z uśmiechem i stanął za fotelem Hermiony. - Więc o co chodzi? - Carrow z bardzo zawiedzioną miną opowiedział mu, co usłyszał, a potem stanął przed siwobrodym, czekając na reakcję. 
 - To bardzo ciekawe - powiedział Dumbledore - ale wciąż nie rozumiem, dlaczego takowa wymiana zdań została uznana za wykroczenie.
 - A nie wydaje się to panu podejrzane, profesorze? - syknęła Alecto, do tej pory zajmująca miejsce w cieniu wielkiego regału. - Młody czarodziej jednej z najznamienitszych rodzin czystej krwi usprawiedliwia się przed zwykłą... dziewczyną z mugolskiej rodziny. 
 - Cóż, młodzi mogą mieć swoje interesy - rzekł profesor. 
 - Otóż tak się składa, Dumbledore - ciągnęła Alecto - że w tak niespokojnych czasach czarodzieje i szlamy nie mają żadnych wspólnych interesów.
 - Nie życzę sobie używania takiego języka w mojej szkole, Carrow - wycedził groźnie Dumbledore, prostując się przy tym, co dało naprawdę piorunujące wrażenie.  - Panna Granger również jest czarownicą, a ja nie uznaję za stosowne karać tych dwoje za to, że ze sobą rozmawiali. Są wolnymi ludźmi.
 - Wolnymi ludźmi - powtórzyła z kpiną Carrow. - Dobrze. - Przeniosła spojrzenie na siedzących przed biurkiem uczniów. - Więc niech rozsądniej korzystają z tej wolności, żeby jej nie stracili.
 - Proszę zachować swoje niemądre sugestie dla siebie, moja droga - Dumbledore klepnął ich oboje w ramiona i wyprowadził z gabinetu. Nie odezwał się do nich nawet słowem, póki nie wyszli z korytarza, w którym znajdował się gabinet Carrowa.
 - Musicie być bardziej ostrożni.
 - Mówiłam mu, że nie możemy ze sobą rozmawiać! - syknęła Hermiona, wciąż blada ze strachu. 
 - Chciałem ci tylko powiedzieć...
 - Wiem, co chciałeś mi powiedzieć, Malfoy! - warknęła.
 - Panno Granger - Dumbledore spojrzał na nią z uprzejmym uśmiechem - Nikt nie zabrania się pani widywać z panem Malfoyem, ale następnym razem proszę wybierać bezpieczniejsze miejsca.
 - Wcale nie chcę się z nim widywać! - zawołała, a Draco musiał się mocno kontrolować, żeby się nie uśmiechnąć. Była naprawdę uparta, a to tylko dodawało jej uroku.
Draco zszedł na dół głównymi schodami, a Dumbledore postanowił odprowadzić Hermionę. Najwyraźniej chciał jej coś powiedzieć.
 - Panno Granger, proszę przekazać Harry'emu i panu Weasleyowi, że byłbym rad, gdybyście odwiedzili mój gabinet jutro o dwudziestej, dobrze?
 - Oczywiście, profesorze.
 - I proszę rzucić na siebie zaklęcie kameleona, bo wątpię, byście wszyscy zmieścili się pod peleryną niewidką. 
 - Nie mieścimy się już od roku - odpowiedziała, z pewnym smutkiem w głosie.
 - Do zobaczenia jutro, panno Granger. Proszę uważać na siebie. - Dziewczyna pokiwała głową i Dumbledore odszedł pospiesznie. Hermiona podała portretowi hasło i przelazła przez dziurę prowadzącą do salonu Gryfonów. Harry i Ron siedzieli przy stole, ale gdy tylko weszła podnieśli się z miejsc.
 - Gdzie byłaś tak długo? - zawołał Ron. 
 - Zaraz wam wszystko opowiem - obiecała i usiadła. Opowieść zajęła jej kilka minut, a potem obaj chłopcy zaklęli pod nosem. 
 - Mówiłem, że Malfoy wpędzi cię w kłopoty! - oburzył się Ron. 
 - To nie była jego wina. To znaczy... na pewno nie w całości.
 - A może zrobił to specjalnie? - rzucił podejrzliwie Harry. - Może miał cię celowo doprowadzić do Carrowa? Nigdy nie wiesz, czego masz się po nim spodziewać. To śmierciożerca!
 - Daj spokój - mruknęła. - Dumbledore mu ufa.
 - Dumbledore mógł się pomylić.
 - Harry, błagam! Przez sześć lat podejrzewaliście Snape'a i co?
 - Dlaczego zawsze używasz tego argumentu? - Ron wzniósł oczy do nieba.
 - Bo  to słuszny argument. A teraz posłuchajcie: Dumbledore chce nas widzieć jutro o ósmej w swoim gabinecie. Kazał nam rzucić na siebie zaklęcie kameleona.
 - Powiedział, po co? - spytał zaraz podekscytowany Potter.
 - Nie. Ale myślę, że to coś ważnego. 
 - No! Nareszcie zaczyna się coś dziać!
 - Na twoim miejscu nie cieszyłabym się przedwcześnie. To, co planuje Dumbledore, niekoniecznie musi się nam spodobać. 
 - To nieważne - powiedział Harry, kręcąc głową - Mogę robić cokolwiek, co pomoże Zakonowi. 
                                                                                     ***

 Draco rozłożył się w swej nonszalanckiej pozie na kanapie w salonie Slytherinu i obserwował leniwie sączące się spod zielonych abażurów strugi światła. Crabbe i Goyle, wpatrywali się w niego z głupimi minami, a Zabini właśnie kończył spławiać jedną ze swoich licznych wielbicielek.
 - Nigdy się ode mnie nie odklei - stwierdził z ponurą miną, siadając na oparci kanapy, na której leżał Draco.
 - Trzeba było sobie wybrać kogoś lepszego. Taką Parkinson chociażby. 
 - Przestań - parsknął śmiechem - wiesz dobrze, że ona leci tylko na ciebie.
 - Możesz jej powiedzieć, żeby sobie odpuściła.
 - Czyżbyś miał kogoś innego na oku? - Zabini zrobił minę, która wręcz zmuszała do pozy szkolnego casanovy. 
 - Może, Blaise, może...
 - Nie podzielisz się informacjami z najlepszym kumplem?
 - Powiedziałem: może. A swoją drogą, Greengers jest całkiem do rzeczy. - Kątem oka spojrzał na dziewczynę pochylającą się  nad jakąś książką. Miała długie, brązowe włosy opadające jej na ramiona i bardzo zgrabną figurę.
 - Może i tak. To o nią chodzi? - Zabini wskazał na dziewczynę palcem, a Draco jęknął w duchu.
 - Blaise, błagam, trochę ogłady!
 - Dobra, wybacz. Gdzie się tak długo podziewałeś? - Tu blondyn usiadł i wyprostował się, krzywiąc się przy tym z niesmakiem.
 - Carrow zaszedł mi za skórę. Jak tylko ojciec wróci, utnę sobie z nim małą pogawędkę.
 - A do tej pory nie miałeś żadnych wieści o rodzicach? - Malfoy rzucił przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie, a Zabini od razu spuścił wzrok. Bądź co bądź to Draco był synem obecnie jedych z najważniejszych śmierciożerców i nie należało mu się narażać.
 - W każdym razie: ojciec będzie bardzo niezadowolony, kiedy się dowie, że Carrow śmiał mnie podejrzewać o jakieś kontakty z mieszańcami.
 - Ten tępak zarzucił ci coś takiego? - prychnął czarnoskóry z najwyższą pogardą. 
 - Tak. Zobaczył, jak rozmawiałem z Granger i zasugerował w dobitny sposób, że łączą mnie z nią jakieś interesy. Kretyn - syknął. Zabini najwyraźniej był lekko skołowany, bo nie wiedział, co powiedzieć. A raczej wahał się, czy powinien wydusić z siebie to, co miał zamiar powiedzieć.   
 - Wiesz, ostatnio masz z nią trochę styczności...
 - Bo jest Prefektem Naczelnym, Blaise! Nie bądź śmieszny.
 - Ja tylko stwierdzam fakt.
 - I co, może chcesz mi powiedzieć, że zamierzam wchodzić w komitywę ze szlamą, co?
 - Nie, ale...
 - Więc więcej nie poruszaj tematu Granger w mojej obecności - zakończył szorstko, a Zabini spojrzał na niego z nieukrywaną niechęcią.
 - Posłuchaj, Draco. Nie jestem ci wrogiem i nie chcę, żebyś mnie tak traktował.
 - Traktował jak?
 - Jakbym... jakbym był mniej ważny od ciebie! Nie pozwolę sobą poniewierać.
 - I dobrze - rzekł blondyn - ale ja wcale nie zamierzam tobą poniewierać. Mówię tylko, że nie możesz podejrzewać mnie o coś takiego. JA nie zadaję się z kimś takim, jak ONA. Rozumiemy się?
 - Jasne, stary - odparł Blaise, wciąż ponuro. Draco wstał z miejsca i poszedł do swojego pokoju. Od razu uderzył pięścią w biurko. Czy Granger nie mogłaby być normalną czarownicą z normalnej czarodziejskiej rodziny? Dlaczego musiała być cholerną Gryfonką z takim, a nie innym pochodzeniem? Nie chciał mówić tego wszystkiego na jej temat, ale musiał, by zachować pozory. Nie, żeby jego stosunek do czystości krwi się zmienił, ale ona była inna. Była naprawdę jedyną dziewczyną, którą musiał zdobywać i która tak uparcie wzbraniała się przed jego obecnością w swoim życiu. Nigdy wcześniej nie doświadczył tak dziwnego uczucia, nigdy wcześniej tak bardzo nie zależało mu na tym, by kogoś do siebie przekonać. I nie, nie chodziło nawet o to, czy była ładna, czy nie, choć jego zdaniem należała do jednej z ładniejszych dziewcząt w szkole. On, Draco, tak podobny do swojego ojca, potrzebował silnej, potężnej czarownicy, nie byle chuchra bez wyrazistego charakteru. Granger była pod tym względem idealna. Zdążył ją poznać w małej mierze, ale wiedział to - widział, że nawet Potter i Weasley, dla których przecież nie ma żadnych świętości, słuchali jej, gdy bardzo chciała postawić na swoim. Poza tym była bardzo odważna. Nie wahała się postawić Carrowoi, nie bała się wstąpić do Zakonu, nie lękała się nadchodzącej wojny, a przynajmniej dobrze ten strach ukrywała. Może i był zupełnie inny, bo w końcu był przecież Ślizgonem i przede wszystkim stawiał na opanowanie i spryt dla ratowania własnej skóry, ale podziwiał to, jaka była. Teraz był już pewien, że nie może sobie jej tak po prostu odpuścić.
                                                                                  ***

Krótko przed  północą Harry i Ron leżeli już w swoich łóżkach, gapiąc się bezmyślnie w rozsunięte kotary swoich łóżek. Dean, Seamus i Neville wciąż siedzieli w salonie pisząc eseje na jeden z przedmiotów.
 - Poprosiłem Parvati, żeby pomogła mi z mapą nieba na wróżbiarstwo - mruknął nagle Ron. - Ona jest w tym dobra,a Firenzo nie da się przecież oszukiwać, jak Trelowney.
 - I co, zgodziła się? - bąknął Harry.
 - Tak - Na usta rudzielca wpłynął sielski uśmiech. - Powiedziała, że mi pomoże.
 - To o nią chodzi? Kiedy pytałem w Norze, czy masz na oku jakąś dziewczynę... Chodziło o nią?
 - Ja... sam wiesz, jak jest, stary. Wcześniej nie zwracałem na nią uwagi, dopiero pod koniec zeszłego roku coś mnie tchnęło.
 - A Hermiona? - wypalił nagle Harry. - W zeszłym roku w skrzydle szpitalnym...
 - Wiem, co było w skrzydle szpitalnym - wpadł mu w słowo. - Chciałem, żeby Lavender się odczepiła, więc wyszło jak wyszło.
 - Czyli nic do niej nie czułeś? - Brunet wychylił się zza swojej zasłony.
 - Nie. Dlaczego pytasz?
 - Sądziłem, że myślisz o niej poważnie.  - Ron zmarszczył brwi i przyjrzał się Harry'emu. Znał ten wyraz twarzy. Był dokładnie taki sam, jak wtedy, gdy wahał się między Ginny a Cho.
 - Chcesz mi coś powiedzieć?
 - Nie wygłupiaj się - Harry od razu opadł na swoje poduszki.
 - Hermiona jest ładna. 
 - Wiem, że jest ładna, odkrywco - zakpił Potter.
 - I bardzo miła.
 - Zdążyłem zauważyć.
 - I na pewno świetnie się dogadujecie.
 - Zamknij się, Ron - wycedził ze śmiechem. Zaczął żałować, że spytał go o Hermionę. Był pewien, że ta chwilowa słabość na punkcie przyjaciółki miała wiele wspólnego z ogólnie panującym stresem i istną epidemią powstawania par. Wszędzie, gdzie tylko postawił stopę, natykał się na kolejnych znajomych, którzy przyznawali się do bycia w związku. Był pewien, że lada moment nawet Neville znajdzie sobie dziewczynę i tylko on jeden pozostanie sam, jak palec.
 - Dlaczego nie chcesz o niej pogadać?  - Ron znów wyszczerzył się do niego.
 - A dlaczego ty chcesz o niej pogadać?
 - Bo widzę, że coś się święci.
 - Daj mi spokój i idź spać. Jutro mamy trening. Dobranoc - powiedział i przewrócił się na drugi bok. Ron machnął różdżką, zasuwając swoje zasłony i z nadzieją, że na miotle pójdzie mu lepiej, niż w zeszłym roku, zapadł w sen.

10 komentarzy:

  1. Uzależniłam się od twoich opowiadań. Kolejny świetny rozdział. Dodawaj następne rozdziały, bo nie mogę się doczekać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to uzależnienie nie należy do szkodliwych ;)
      Napiszę najszybciej, jak będę mogła. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Więcej poproszę. :3 Zapraszam do mnie. Chciałabym zacząć obserwować twój blog, ale chyba tutaj nie ma tej opcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodząc na swój pulpit nawigacyjny możesz dodać do obserwowanych ;)
      Wpadnę i zobaczę, co tam masz.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Oj, chyba nie chcesz "spiknąć" Hermiony z Harrym, tymczasowo? ;) Nie rób mi tego! ;) chyba że musisz;) Czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam Madlene23

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy miałby zdecydowanie za łatwo, gdyby konkurencja nie istniała. Ale spokojnie - to opowiadanie z gatunku dramione, więc i Draconem się Hermiona nacieszy :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Dobrze, że pojawił się Dumbledore, inaczej mogłoby być ciekawie zwłaszcza, że Hermiona nie jest czystokrwista. Hoho, Draco zaczyna mieć poważne plany względem Hermiony? Zaczyna się robić coraz ciekawiej. No, i jeszcze do tego Harry, który chyba ma coś do Hermiony. Będzie ostro, jak sądzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że robie to troche późno, ale po prostu muszę Astoria, (albo Asteria, zależy od tłumaczenia) jest Greengrass anie ''Greengers''. Wybacz, ale ja jestem uczulona na pomyłki w nazwiskach i imionach. :D Btw. niezły blog.

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany! Harry i Hermiona? Z tym to się jeszcze nie spotkałam. I jak mam tu dozować sobie kolejne rozdziały? No jak?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Draco dalej się nie poddaje i bardzo dobrze :D Harry ma coś do Hermiony.. nie żeby coś, ale nie pozwalam xD Dubledore jakoś ich chyba zajmie nie? ^^ Rozdział ciekawy :>
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń