sobota, 22 września 2012

Rozdział 17

17. Rozdział iście Malfoyowy. Poznamy naszego kochanego blondyna z dwóch stron. Powiem Wam szczerze, że mimo ogólnie pojętego geniuszu serii HP widzę jedno duże "ale". Za mało było w kanonie o ciemnej stronie mocy. Nie wiem, dlaczego pani Rowling uznała, że jedynie bohaterskie, pełne bólu i cierpienia życie młodego Pottera zasługuje na uwagę. Przecież Draco też nie miał łatwo...


Po lekcjach Hermiona od razu udała się do skrzydła szpitalnego i nie zdziwił jej widok Harry'ego i Rona przy łóżku Ginny. Gdy tylko zobaczyli ją w drzwiach wycofali się, choć Harry chyba próbował przekonać przyjaciela, żeby spróbowali z nią porozmawiać.
Hermiona zbliżyła się do łóżka rudowłosej i z radością zauważyła, że dziewczyna jest już przytomna.
 - Jak się czujesz? - spytała, siadając na taborecie przy łóżku.
 - Paskudnie - odpowiedziała słabym głosem dziewczyna. - Co im się stało?
 - Ron i Harry są na mnie wściekli...  - opowiedziała przyjaciółce w telegraficznym skrócie, co się stało, mając nadzieję, że chociaż ona okaże się bardziej wyrozumiała. Nie zawiodła się. Rzecz jasna Ginny nie była zachwycona, ale to chłopców nazwała kretynami.
 - Nie pamiętam, żeby Malfoy mnie zaatakował - powiedziała.
 - No to im to wytłumacz, bo ja nie potrafię!
 - Sęk w tym - zaczęła z ironicznym uśmiechem - że nic nie pamiętam. Nie mam pojęcia kto i jak mnie zaatakował, pewnie usunęli mi pamięć... - Starsza Gryfonka tylko westchnęła z rozczarowaniem, a potem zaraz spojrzała na łóżko obok.
 - Co z Michaelem?
 - Jeszcze się nie obudził. To chyba nie jest dobry znak.
 - Spokojnie, pani Pomfrey czuwa nad wszystkim. - Uśmiechnęła się pocieszająco, choć tak naprawdę fakt, że Corner jeszcze nie odzyskał przytomności rzeczywiście nie wróżył dobrze.
 - Hermiono?
 - Tak?
 - Po co właściwie spotkałaś się z Malfoyem tej nocy?
 - Przecież mówiłam ci, że to był przypadek!
 - A to, że przechodzi  koło skrzydła szpitalnego od piętnastu minut też jest przypadkiem? - uniosła brwi i uśmiechnęła się złośliwie. Hermiona zmarszczyła brwi i wyjrzała przez drzwi. Dracon rzeczywiście siedział na cokole dla starej, zaśniedziałej zbroi.
 - Zaraz przyjdę - oznajmiła przyjaciółce i wyszła na zewnątrz. Zbliżyła się do blondyna bez słowa w wojowniczej pozie.
 - Po co przyszedłeś?
 - A jak myślisz? - prychnął. - Będziemy rozmawiać tutaj?
 - W ogóle nie musimy rozmawiać.
 - Musimy. Chodź. - Pociągnął ją za rękaw szaty i prawie siłą wepchnął do starej klasy. Dziewczyna usadowiła się na ławce, a Ślizgon stanął przed nią, instynktownie blisko.
 - Co zamierzasz? - wypalił.
 - Nie mam pojęcia, o czym mówisz - parsknęła i szybko opuściła wzrok. Nie była w stanie wytrzymać spojrzenia tych lodowatych szarych oczu, które zazwyczaj pozbawione były wyrazu, a teraz zapłonęły życiem.
 - Masz zamiar unikać mnie do końca życia i udawać, że to, co się stało nie miało najmniejszego znaczenia, tak? Myślisz, że dam z siebie robić głupca?
 - Zdajmy się na logikę. A poza tym to ty sam  mnie... wiesz co zrobiłeś - warknęła.
 - Zdajmy się na logikę... - powtórzył kpiąco. - Czyli co?
 - Czyli zachowujmy się tak, jakby nic się nie stało, rozumiesz? Nie będziemy sobie wiecznie wchodzić w drogę.
 - Ale stało się! - chwycił ją za ramiona, prawie desperacko. Nie rozumiał i nawet nie próbował zrozumieć dziewcząt, bo wszystkie były skomplikowane i zmieniały zdanie z prędkością światła. Ale Hermiona była inna. Ona była jak studnia bez dna, niby stanowcza, a jednak zdecydowana, na pozór waleczna i dzielna, w środku skryta i wrażliwa. To go właśnie fascynowało. Jej wiecznie skrywane oblicze, które poprzysiągł sobie poznać.
 - Odsuń się - zażądała twardym głosem, zauważywszy czubek jego nosa tuż przy swoim. Zupełnie jak w ów wieczór, w który zrobili jedną z najgłupszych rzeczy w swoim życiu.
 - A jeśli nie? - spytał zadziornie.
 - Użyję czarów.
 - Akurat. - Parsknął szyderczym śmiechem.  - Wcale nie chcesz, żebym to zrobił.
 - Czy do ciebie nie dociera, że tak nie wolno? Zrób coś dla mnie jeden, jedyny raz i zapomnij o tym, co było. Ja byłam w trudnej sytuacji, a ty znalazłeś się w nieodpowiednim miejscu i czasie, rozumiesz? - zeskoczyła z ławki, ale Draco nie pozwolił jej odejść. Uwięził ją między swoimi ramionami. Wiedział, co robić, by dziewczynom zrobiło się słabo z wrażenia, choć tym razem nie to miał na celu. Hermiona musiała go wysłuchać. Sam nie wiedział, po co właściwie to robi i dlaczego tak mu na tym zależy, ale wiedział, że ona musi go teraz posłuchać za wszelką cenę.
 - Nie jesteś taka, za jaką chcesz, żebym cię miał. Przecież jesteś Gryfonką, do jasnej cholery! Z natury kierujesz się... uczuciami i emocjami. Nigdy w życiu nie uwierzę w te twoje stanowcze zapewnienia! Bądźmy uczciwi!
 - Och, znalazł się pierwszy sprawiedliwy! - warknęła ze złością i znów go odepchnęła.
 - Przestań mi wciskać bajeczni o swojej złej naturze! - krzyknął. 
 - A ty przestań mi wmawiać, jaki jesteś dobry! - Przez dłuższą chwilę mierzyli się w milczeniu morderczymi spojrzeniami, by po chwili chłopak znów się odezwał.
 - Chcesz, żebym ci udowodnił, że z ciebie nie żartuję, tak?
 - Nie chcę żadnych dowodów, chcę, żebyśmy to skończyli!
 - CO skończyli, Hermiono? - I znów zapędził ją w róg. Nie miała co odpowiedzieć, bo cokolwiek by teraz powiedziała, zaraz obróciłby to przeciwko niej. Przed odpowiedzią wyratowała ją najmniej spodziewana osoba. Drzwi otwarły się z teatralnym hukiem i wszedł przez nie Snape. Szybko omiótł spojrzeniem sytuacją i zaraz zwęził groźnie oczy.
 - Draco, do mnie. A panna Granger zarobiła dla Gryffindoru pięć ujemnych punktów za wałęsanie się po nieczynnych klasach. Żegnam - dodał tak zjadliwym tonem, że dziewczyna nawet nie pomyślała o pyskówce i szybko wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
 - Jak mnie tu znalazłeś? - spytał zdziwiony Ślizgon. 
 - Tak się składa, że miałem pewne powody - tu wymownie na niego spojrzał - by sądzić, że będziesz blisko skrzydła szpitalnego. Usłyszałem krzyki i przyszedłem tutaj. - Zamilkł i otaksował blondyna spojrzeniem.  - Możesz mi wyjaśnić, co ty wyprawiasz?
  - Co ja wyprawiam? 
 - Tak, co TY wyprawiasz. Chowasz się z Granger w odludnych kątach zamku, rozmawiasz z nią i starasz się o jej względy podczas gdy w zamku roi się od śmierciożerców, nawet tych z Wewnętrznego Kręgu! Wojna odebrała ci rozum?!
  - To moja sprawa z kim i co robię!
  - Tak się składa, że nie tylko, bo obiecałem twojemu ojcu, że zajmę się tobą i nie pozwolę ci zginąć, przynajmniej tak długo, jak tylko będę mógł, rozumiesz? - wysyczał z twarzą tuż przy jego twarzy. Chłopak skinął powoli głową.
 - Jestem ostrożny.
 - Właśnie widzę! Nie rzuciliście nawet głupiego Muffliato przeciw podsłuchiwaniu! Każdy mógł was usłyszeć.
 - Ale nie każdy wiedziałby z kim i o czym dokładnie rozmawiałem.
 - Są dwie rzeczy, których nie znoszę ponad wszelką miarę: głupoty i nieodpowiedzialności. Dziś wykazałeś te dwie cechy równocześnie, więc pozwól, że nie dam sprowokować się do zabicia cię i skończę temat. Za mną - rozkazał. Malfoy posłusznie wyszedł za nim, choć miał mu za złe, że tak go potraktował. Przecież nie zrobił nic strasznego! Zdawał sobie sprawę, że trwa wojna, ale czy to oznacza, że miał się całkowicie pozbyć życia prywatnego?
 Snape otwarł przed nim drzwi swojego gabinetu, zajął miejsce po jednej stronie biurka, a Draco po drugiej, po czym bez zbędnych grzeczności przeszedł do sedna.
 - Twoi rodzice wrócili do Malfoy Manor - wypalił tak nagle, że chłopak omal nie spadł z fotela.
 - Co takiego?
 - Wrócili do domu.
 - Wiadomo, co się z nimi działo? Gdzie byli?
 - Na razie nic mi jeszcze nie wiadomo, ale jestem niemal pewien, że będziesz miał kłopoty. - Oczy Severusa spotkały się ze spojrzeniem młodzieńca i nagle poczuł szybkie ukłucie żalu. Sam był już dojrzałym człowiekiem, poznał życie, przeżył Pierwszą Wojnę, ale Draco, czy nawet ten półgłówek Potter byli jeszcze zbyt młodzi, by dali sobie ze wszystkim radę. Zaraz jednak zebrał się w sobie.
 - Chcę ci tylko powiedzieć, że Czarny Pan bez wątpienia będzie żądał od twoich rodziców jakiegoś dowodu, że będą mu wierni. W końcu po tak długiej nieobecności mogli dopuścić się zdrady, a są mu potrzebni. Jesteś w tej chwili jego największą bronią.
 - Czego może oczekiwać?  - spytał bezbarwnym tonem, przybierając iście ślizgońską twarz.
 - Wszystkiego, Draco. Od Przysięgi Wieczystej, po wykonanie jakiejś misji. Osobiście skłaniam się ku pierwszej wersji, to może być o wiele przydatniejsze.
 - Myślisz, że będzie chciał doprowadzić do mojej śmierci?  - Tym razem nawet Snape nie umiał udawać w pełni oziębłego. Znał charakter Czarnego Pana i doskonale wiedział, że najpotężniejszą bronią w jego dłoniach są ludzkie słabości, a największą z nich - bezwarunkowa miłość. Dokładnie taka, jaką żywili rodzice do swojego dziecka.
 - Nie. Sądzę, że będzie chciał zabić któregoś z twoich rodziców. Wtedy, obojętnie które z nich zostałoby przy życiu, będą cię uważali za jeszcze cenniejszy skarb i zrobią wszystko, by cię chronić.
 - W takim razie co mogę zrobić, żeby nie dać ich zabić?
 - Przede wszystkim masz tańczyć tak, jak ci grają, rozumiesz?
 - Nie! - krzyknął, zrywając się z miejsca. Emocje wzięły górę. Niedobrze. - Mam dość! Nie będę wiecznie na czyjejś smyczy! To moi rodzice!
 - Będziesz, jeśli chcesz przeżyć. - Wysyczał czarnowłosy z największą surowością. - Dziś wieczorem odbędzie się spotkanie Wewnętrznego Kręgu, dowiem się wszystkiego i przekażę ci informację.
 - Czy możesz im powiedzieć, że...  - zaczął Draco, ale najwyraźniej zrezygnował, gdy dostrzegł karcące spojrzenie swojego wychowawcy. - Dziękuję za informacje - rzekł w efekcie i chwilę później zniknął za drzwiami.

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle genialnie:) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:) mam nadzieję, że napiszesz i wrzucisz go szybko:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Drago coraz bardziej zaczyna zależeć na Hermione. Będą musieli przejść długą drogę, kiedy końcu będą mogli być razem. Rozdział bardzo fajny i już czekam na następny ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne opowiadanie, oczarowałaś mnie w 100&, nie moge się doczekać kolejnej notki :D :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę...
    Ale cieszę się, że Draco zaczyna walczyć o Hermionę :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciesze się, że tak sprawy toczą się w stronę miłości naszym gołąbków :) ale z drugiej strony Draco ma problem, a tym problem jest Voldemord... Jemu to się nudzi, nie dosyć, że Draco (tak jak mówisz) nie miał łatwo to mu jeszcze chcą zabić rodziców, jak nie jego samego, grr.. Mam nadziej, że sprawy jakoś dobrze się będą miały :) Dobrze, że Ginny w jakiś sposób też wspiera Hermione, mam jeszcze nadzieję, iż Harry i Ron trochę wydorośleją i przestaną się kłócić z Granger :>
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń