35. Tak, wiem, że czekałyście długo, ale mam nadzieję, że obędzie się bez Cruciatusów ;) Rozdział jest swojego rodzaju wprowadzeniem do kolejnych wątków i ostatnią prostą do rozkręcenia się prawdziwej wojny. Możecie się zatem spodziewać prawdziwej "jazdy na zakręcie". P.S. Jeśli możecie, 23, 24 i 25 kwietnia przesyłajcie mi swoje patronusy z odpowiedziami na egzamin gimnazjalny, bo jeśli źle mi pójdzie... chyba sama wtrącę się do Azkabanu :(
Kolejna sprawa: zostawiam Wam link do amortencjowego aska. większość z Was pewnie wie, jak się z tego ustrojstwa korzysta. Teraz możecie pytać bez umiaru ;p Chcę zapytać - klik
Draco i Hermiona czekali na członków Zakonu już od kilku godzin, co chwilę z niecierpliwością zerkając na zegarek, który właśnie wybijał dwudziestą trzecią. Dziewczyna była jeszcze bardziej zestresowana, niż mógłby się spodziewać - to poranna kłótnia ze Snapem i świadomość tego, co się stało, dawały się we znaki. Nie bacząc na to, że w każdej chwili mogła zapłonąć złością, Ślizgon objął swoją dziewczynę, przytulając się do jej pleców.
- Nie denerwuj się - poprosił. - Przecież ich wszystkich znasz i lubisz. Poza tym będziemy bezpieczniejsi.
- I nie będziemy tu bezczynnie siedzieć - mruknęła ponuro. Od wielu godzin marzyła tylko o tym, by mogła zająć czymś myśli. Najlepiej czymś pożytecznym.
- Hermiono... Dlaczego ze mną nie rozmawiasz?
- Słucham? - prychnęła z nutką złości, choć podejrzewała, o co mu chodzi.
- Widzę, jak źle się czujesz. Jest ci ciężko. Chciałbym ci pomóc, ale dopóki mi nie powiesz, jak - nie mam szans. Wiem, że chcesz być silna i samodzielna, a ja wierzę, że dałabyś sobie radę, ale czasami coś może cię przerosnąć. Po prostu nie chcę, żebyś została sama ze swoimi myślami.
- Biorąc pod uwagę fakt, że znasz przyczynę mojego samopoczucia, niewiele możesz zrobić, żebym poczuła się lepiej. - Po tych słowach spróbowała się wyswobodzić z uścisku chłopaka, ale jej na to nie pozwolił.
- Nie chcę, żebyś spowiadała mi się ze swoich najgłębszych przeżyć, chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama.
- Wiem o tym - odpowiedziała, zmieniając pozycję i wtulając się całą sobą w pierś chłopaka. Draco pocałował ją w czubek głowy i uśmiechnął się lekko.
- Chyba pierwszy raz udało mi się wygrać z twoim gryfońskim uporem.
- Ślizgońskim podstępem.
- Wypraszam sobie! - oburzył się na żarty, jednak uśmiech na jego twarzy był jak najbardziej prawdziwy. Zobaczył Hermionę rozluźnioną, uśmiechniętą - dokładnie taką, jaką była jeszcze zanim wybuchła wojna, która pochłonęła większość tych dobrych rzeczy. Fakt, wtedy nie zauważał tej jej niesamowitej energii, ale zdawał sobie sprawę, że związał się z prawdziwym wulkanem, który po prostu od dawna nie mógł wybuchnąć ogniem.
W wyrazie wdzięczności za chwilę rozbawienia, postanowiła pocałować blondyna tak, jak na to zasługiwał, czyli mocno, z pasją i wielką dawką czułości. Bardzo im tego brakowało. Obojgu, choć każde miało na głowie więcej, niż by sobie tego życzyło.
Do mniej wesołej rzeczywistości przywróciło ich głuche łomotnięcie na zewnątrz. Instynktownie wyciągnęli różdżki, a Draco wyszedł pierwszy do przedpokoju. Kopnięciem otworzył drzwi, różdżkę wciąż trzymając w pogotowiu.
- To my! - odezwał się dobrze znany Hermionie głos Tonks.
-Pokażcie świstoklik! - zażądał jednak Draco, na co Kingsley podał mu starą książkę od Transmutacji. Świstoklik zgadzał się więc z opisem Snape'a. Wtedy oboje opuścili różdżki i wszyscy weszli do środka. Pani Weasley oczywiście od progu rzuciła się im na szyję, ubolewając nad tym, jacy są wychudzeni i zapowiadając, że jak tylko znajdzie kuchnię, przygotuje im górę kanapek. Chwilę później spełniła "groźbę". W tym czasie Tonks, Kingsley, Fred, George i pan Weasley zajęli miejsca w zakurzonym salonie.
- Jak się macie? - rzucili chórem bliźniacy, jak zwykle szczerząc do nich zęby.
- Jakoś dajemy radę - odpowiedziała Hermiona, siląc się na spokojny, opanowany wygląd.
- Przepraszamy, że zjawiamy się tak późno, ale mieliśmy sporo do zrobienia - oznajmił pan Weasley, przecierając okulary skrawkiem połatanego płaszcza.
- Snape mówił nam, że będziecie późno. Co u was?
- Staramy się, jak możemy, żeby Zakon poszerzał pole działania. Mam nadzieję, że pomożecie? - Artur znów uśmiechnął się do nich ciepło.
- Z przyjemnością - odrzekła szczerze Gryfonka. - Możemy zacząć nawet od zaraz.
- Nie tak prędko, Hermiono - roześmiał się Kinglsey. - Molly nie odpuści wam porządnej kolacji. Może to i dobrze, bo faktycznie nie wyglądacie najlepiej.
- To przez stres - wyjaśnił szybko Draco, by oszczędzić drążenia tematu Hermionie. Kwadrans później Molly postawiła na stole kanapki i duży termos z herbatą. Najwyraźniej przezornie zabrała ze sobą spory prowiant.
- Kto teraz jest w Norze? - spytała Hermiona, zdając sobie sprawę, że skoro państwo Weasleyowie są tutaj, to Nora zapewne stoi pusta.
- Lupin, Moody i moi rodzice - odparła z uśmiechem Tonks. - Nie martw się o nich, poradzą sobie. - Hermiona zauważyła, że Draco spina się nieco za każdym razem, gdy Tonks zabierała głos. Wiedziała, w czym rzecz, rozmawiali kiedyś o tym - już podczas wakacji czuł się źle wiedząc, że jego matka i Andromeda, matka Tonks, a więc rodzone siostry, są od siebie tak zupełnie różne... Andromeda i Nimfadora od zawsze były po dobrej stronie, służyły Zakonowi, były lubiane, miały prawdziwych przyjaciół. On natomiast, choć pochodził z tej samej rodziny, dołączył do Zakonu o wiele później, a przez resztę lat był zagorzałym wrogiem wszystkich przeciwników Voldemorta.
- Usiądźcie - poprosił ich w końcu pan Weasley, więc zajęli miejsca obok siebie, trzymając się za ręce, co nie uszło uwadze Freda i Georga, którzy zaraz zaczęli chichotać. - Chcę wam pokrótce objaśnić, czym będziecie się teraz zajmować. Draco, będziemy cię potrzebować jako szpiega w miejscach, do których my nie możemy się dostać bez eliksiru wielosokowego. Hermiono, ty pomożesz Kingsleyowi przy rozpisywaniu strategii poszczególnych akcji. Przyda się do tego twoja inteligencja - tu puścił jej oko. Chciał mówić dalej, ale powstrzymało go gniewne fuknięcie żony.
- Teraz coś zjedzcie. Naprawdę, okropnie schudliście! Musicie być wyczerpani... Och, tyle zmartwień na waszych barkach, naprawdę współczuję.
- Proszę się nami nie przejmować, pani Weasley - poprosił Draco, któremu wciąż ciężko było uwierzyć, że ktoś, kogo tyle razy obraził, tyle razy znieważył i poniżył, komu tyle razy sprawił przykrość, teraz nie waha się troszczyć o niego, jak o własne dziecko.
- Też mi coś - mruknęła rudowłosa kobieta. - O was martwiłam się najbardziej! Harry, Ron i Ginny zostali w Hogwarcie, tam mają opiekę z urzędu, jest tam dobra straż, a wy? Sami, na pastwę losu w jakimś odludnym dworku! To skandal!
- Byliśmy bezpieczni. Dumbledore o wszystkim wiedział - powiedziała Hermiona, bez większego przekonania, że to cokolwiek zmieni w myśleniu pani Weasley.
- Oczywiście, że wiedział. Dlatego tym bardziej należy mu się reprymenda! Nie powinien do tego dopuścić w żadnym wypadku!
- Spokojnie, kochanie. - Artur objął żonę ramieniem, by nie dopuścić do dalszej tyrady. Ale ani Draconowi, ani Hermionie, wcale by ona nie przeszkadzała. Obecność tylu znajomych twarzy, tylu głosów, tylu przyjaznych emocji sprawiała, że po raz pierwszy od wielu miesięcy, które rozciągały się w nieskończoność, poczuli się, jak w domu.
- Kiedy tylko zrobi się ciepło, a to już niedługo - wypaliła bez ostrzeżenia Tonks - zaczną się akcje zbrojne.
- Nimfadoro! - ostrzegła ją groźnie Molly.
- No co? Moody nalegał, żeby im o tym powiedzieć. Żeby wiedzieli zawczasu, czy coś.
- Alastor nie zawsze ma dobre pomysły!
- Ale ten jest akurat w porządku - poparł Tonks Kinglsey, na co pani Weasley tylko prychnęła gniewnie i miotnęła w nich spojrzeniem podobnym do pioruna.
- W każdym razie chodzi o to - kontynuowała Tonks - że powinniście się powoli szykować do walki na zaklęcia, nie tylko na politykę. Kiedyś w końcu musimy ostatecznie skopać im tyłki, no nie?
- Musimy - odpowiedziała niechętnie Hermiona, która dostała gęsiej skórki na samą myśl o kolejnych walkach. Właśnie teraz przypomniała jej się rozmowa ze Snapem. Doszła do wniosku, że miał dużo racji, choć, zapewne celowo, wyraził ją w najmniej odpowiedni i za razem w najbardziej bolesny sposób. Musiała go koniecznie przeprosić, gdy tylko znów się zobaczą.
- Wiadomo już, co konkretnie będziemy robić? - spytał Draco.
- Konkretnie będzie wiadomo już wkrótce. Dumbledore i Snape od wielu dni zajmują się przygotowaniem Ostatniej Bitwy.
- Ostatniej Bitwy? - Ślizgon skrzywił się z niesmakiem. - Czy to aby nie jest kiepski pomysł, żeby zastosować patetyczne starcie z gigantycznymi armiami, zaklęciami, smokami i takie tam? Mamy mniej ludzi, lepiej byłoby, gdybyśmy walczyli z mniejszymi grupami.
- Masz rację - przemówił swoim basem Kingsley - ale Voldemort również zdaje sobie z tego sprawę i właśnie dlatego będzie dążył do jednego, decydującego starcia. Z tego, co wiemy, jest zwycięstwa tak pewny, jak tego, że jutro wzejdzie słońce. My musimy zrobić wszystko, żeby pożałował tej pewności.
Jak zwykle perfekcyjny rozdział:)
OdpowiedzUsuńCieszę się,że Draco stara się pomóc Hermionie i wspierać ją. Zastanawiam się kiedy odbędzie się dokładnie ta "ostatnia bitwa" i jak będzie przebiegać. Dużo weny życzę, i czekam na next
Nie będę żadnych faktów wyprzedzać, nic nie powiem ;p
UsuńDziękuję za przychylne spojrzenie na tekst ;)
Doczekałam się :D Nie zostawiaj nas tak więcej :D rozdział oczywiście świetny jak wszystkie :D czekam na kolejne ! :D
OdpowiedzUsuńPostaram się już nie znikać, ale nie wiem, jak to wyjdzie :C Może po egzaminach będzie lepiej.
UsuńCudowny rozdział<3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Pozdrawiam Jagoda;*
Dzięki, dzięki, miło słyszeć.
UsuńPozdrawiam również!
Rozdział super, podoba mi się postawa Draco względem Hermiony. No i powodzenia na testach :3
OdpowiedzUsuńHappy
Taaak, zrobiłam z niego faceta marzeń, jeśli chodzi o wyrozumiałość i opiekuńczość ;)
UsuńNie dziękuję, żeby nie zapeszać :)
Pozdrawiam!
Nowy świetnie napisany rozdział. :) Umierałam z niecierpliwości!
OdpowiedzUsuńW fajny sposób przedstawiłaś Tonks. Kolejny charakter jakby wzięty prosto z książki. ;) Jestem już tylko ciekawa co u Harry'ego, Rona i Ginny.
Wszystko będzie w swoim czasie, nie martw się, nie zapomniałam o nich ;)
UsuńLubię Tonks. To taki wulkan energii, naprawdę czarująca postać.
Dzięki za chwilę poświęconą na skomentowanie!
dramione-ever.blogspot.com
OdpowiedzUsuńżyczę weny i proszę o jak najszybsze pojawienie się nowego rozdziału ;*
Wspaniały rozdział!!
Wika^^
Postaram się coś naskrobać szybko, mam nadzieję, że się uda.
UsuńDzięki za pozytywny komentarz!
zaczne od rzeczy która wypałą mi dziure w oku . Molly raczej nie powie współczuje wam , ale powei że to niedorzeczne zeby w tak młodym wieku mieli na sobie tak wielka odpowiedzialnośc bo to przeciesz dzieci .
OdpowiedzUsuńNie daje mi to myśleć :D Ta jej wypowiedz troche mnie zawiodła .
A co do reszsty fantastyczna :D
Czekam na kolejna notke !
Chciałam jej trochę urozmaicić zasób myślowy, o to właśnie chodziło ;) To, jak Molly traktuje swoich kochanych Gryfonów, to wszyscy wiemy, ale trzeba też pamiętać, że oni rosną i rosną i niedługo przerosną nawet Voldzia ;)
UsuńCieszę się, że reszta Ci się podobała.
Pozdrawiam!
Rozdział świetny bez dwóch zdań ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam .
P.S . Ile planujesz rozdziałów ? :)
Dzięki :)
UsuńIle planuję, a ile wyjdzie to dwie różne sprawy. Poza tym ciężko mi w tej chwili określić. W każdym razie - opowiadanie wolnym krokiem zmierza ku końcowi.
Jej długo mnie tu nie było :O Głupio przyznać, ale ,w natłoku obowiązków, zupełnie zapomniałam o twoim blogu :P Na szczęście już wróciłam i to na dobre. Strasznie szkoda mi Snape'a - rozumiem emocje itp., ale Hermiona przesadziła lekko. Dobrze chociaż, że żałuje i zamierza naprawić swój nłąd. Nareszcie Miona i Draco nie są sami w tych trudnych ceilach. Przyda im się wsparcie i opieka Molly. Jesteś genialna w tym co robisz i dlatego ta historia należy do moich ulubionych związanych z HP. Mało oryginalna wypowiedź, ale cóż... Czekam niecierpliwie na nowy :3
OdpowiedzUsuń~ Draconis
Skądś to znam. Człowiek chciałby mieć trochę czasu, a tu wszystko wsypuje się na głowę, jakby złośliwie... Ech, co zrobić.
UsuńCo do sytuacji Snape x Granger - bardzo się cieszę, że zauważyłaś tę zależność. Hermiona nie jest przecież święta ;)
Genialna to jest możliwość dawania innym radochy z własnej pracy. Ja, jako blogowy grafoman, muszę się jeszcze wiele nauczyć.
Pozdrawiam!
Rozdział cudny... To jak opisałaś scenę z Molly... Jak J.K.Rowling! Cuuudo.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
Weny
Finite
wojna-zartow.blogspot.com
Ps
Powodzenia na testach
O, widzę, że czytam bloga rówieśniczki ;p
OdpowiedzUsuńBlog świetny, nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów bo chciałam, zrobić to tu. Osobiście blog mi się bardzo podoba, tylko na dłuższą metę bolą oczy od tego szablonu ale i tak bardzo mi się podoba. Wielki plus dla Ciebie za to, że nie zrobiłaś z Rona dupka. Opowiadanie świetne, powodzenia na testach i czekam na kolejny rozdział!
Buziaki i życzę weny.
Dominika
http://dramione-rose.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzytam od niedawna ale już się wkręcam, ciekawie widzisz Dracona
i świetnie odnajdujesz się w roli Snape'a w poprzednich rozdziałach !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Szczegóły na: http://slytherin-love-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA więc się zaczyna, przygotowania do wojny, eh.. No wiem, że jest to nieuniknione, dlatego życzę Hogwardowi i Zakonowi Feniksa wiele szczęścia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra