43. Dobre
wieści są takie, że ten rozdział nie jest okrutny dla bohaterów. Złe, że skoro
to rozdział 43, to do końca opowiadania zostały jeszcze dwa… Zdaję sobie
sprawę, że po ponad roku z tym opowiadaniem może Wam go troszkę brakować, ale
na pocieszenie jest przecież Metanoia ;) Tam również Draco będzie miał swoją
rolę :)
Powietrze w
zamku zgęstniało do maksimum. Wszędzie, na każdym kroku dało się wyczuć
śmiertelny strach i panikę, bo choć nikt jeszcze nie rzucił zaklęcia, znać
było, że wróg czyha u bram. Harry całe dnie spędzał z Ginny, Ron z Parvati, a
Hermiona, kiedy tylko mogła spotykała się z Draconem. Nie było to łatwe, biorąc
pod uwagę, że Draco ciągle był wzywany do Carrowów, Snape’a, albo innych
śmierciożerców, którzy teraz, nie dbając już nawet o pozory, pojawiali się w
zamku w pełnym umundurowaniu i z intencjami jasno wskazującymi na chęć mordu.
Najgorzej zniosło się w tych ponurych dniach obecność najmłodszych uczniów,
którzy nijak nie mieli się szansy obronić, a i na ucieczkę nie było świetlanych
perspektyw. Harry, Ron i Hermiona wychodzili ze skóry, żeby nauczyć ich jak
najwięcej, ale w końcu, w przeddzień wielkiej bitwy zgodnie stwierdzili, że
niczego więcej się nie nauczą i że czas zbierać siły. Nikt jednak nie był w
stanie spać spokojnie, nikt nie był w stanie obojętnie siedzieć, a tym bardziej
zmusić się do odpoczynku w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu.
- Czuję, że coś we mnie zaraz pęknie – wyznała
szeptem Hermiona, gdy razem z Draconem ukryła się pod jakimiś mało
uczęszczanymi schodami. – Po prostu nie wyobrażam sobie, jak to możliwe, że
jutro Voldemort tak po prostu wejdzie do tej szkoły razem z tymi potworami i
wymordują setki niewinnych ludzi!
- Myślenie o tym teraz ci nie pomoże. Nie
pomoże nikomu.
- Przecież nie mogę myśleć o niczym innym. Ty
chyba też.
- Mogę – powiedział i spojrzał na nią z góry,
bardzo poważnie, niemal groźnie. – Nie
chcę, żebyś została w Hogwarcie na czas tej bitwy.
- Oszalałeś – stwierdziła dziewczyna,
zrównując się z nim spojrzeniem. – Miałabym opuścić Harry’ego w najważniejszym
w jego życiu momencie? Miałabym zostawić Rona, Ginny i wszystkich przyjaciół?
Miałabym odejść od Ciebie? Ten strach chyba pomieszał ci w mózgu.
- W mózgu pomieszała mi cholerna miłość do
ciebie. Gdzie ja miałem oczy, żeby zakochać się w tak upartej istocie? –
fuknął. Hermiona roześmiałaby się, gdyby nie wiedziała, co Draco teraz czuje.
Bezradność. Jej zdaniem najgorsze uczucie. Nawet sytuacja beznadziejna, która
daje możliwość działania, jest lepsza, bo wtedy człowiek ma choć świadomość, że
zrobił cokolwiek, by zapobiec klęsce. Draco nie miał jednak nawet cienia
nadziei na to, że Hermionę uda mu się bezpiecznie wyprowadzić z zamku.
- Robi się ciemno. Muszę wracać do wieży –
powiedziała dziewczyna, wpatrując się w okno, za którym niebo traciło swój
letni blask, ustępując miejsca łagodnemu zmierzchowi. Ta sceneria, z Zakazanym
Lasem szumiącym w oddali i z błyszczącą wodą w jeziorze, nijak nie pasowała do
wizji jutrzejszego dnia, w którym śmierć miała zebrać tak olbrzymie żniwa.
- Przyjdę do ciebie dziś w nocy, dobrze?
Znajdę cię, o to się nie martw.
- Nie – powiedziała stanowczo. – Nie chcę,
żebyś do mnie przychodził tej nocy. Wolę wiedzieć, że nikt nie złapie cię
gdzieś niedaleko wieży Gryffindoru i nie zabije za zdradę. Wolę pożegnać się
teraz.
- Co? -
Draco nagle całkowicie zmienił wyraz twarzy. Zmrużył oczy w ten iście
malfoyowski sposób, który Hermiona znała z lat, gdy dopiekali sobie i robili na
złość wszelkimi metodami. – Pożegnać się? I mówisz to ty, Gryfonka i
przyjaciółka cholernego Pottera, która taka jest dzielna, że zabrania mi
spędzić ze sobą noc w obawie o moje życie?
- Daj spokój – prychnęła. – Nie zakładam, że
oboje, albo któreś z nas jutro straci życie, ale to, że tego nie zakładam, nie
oznacza, że się z tym nie liczę. Draco, chyba zdajesz sobie sprawę, że jutro
może się stać wszystko i… może nie być czasu i sposobności, żebyśmy się
należycie pożegnali.
- Nie
zamierzam się z tobą żegnać. Zamierzam przeżyć tę przeklętą wojnę i zanudzić
cię na śmierć własnym towarzystwem, rozumiesz? – ujął jej twarz w dłonie i
głęboko spojrzał w oczy. Odpowiedziała bardzo twardym spojrzeniem.
- Myślę, że to najwyższy czas, żebyś porzucił
ślizgońską dumę i spojrzał prawdzie w oczy.
- Patrzenie w twoje oczy póki co całkowicie mi
wystarczy. I zjawię się tej nocy w twojej sypialni, nawet jeśli będziesz
próbowała mnie z niej wywlec siłą. – Uśmiechnął się szelmowsko, a Hermiona
westchnęła. Dalsze przekonywania nie miały najmniejszego sensu, wobec uporu
chłopaka. Dała mu więc nieme przyzwolenie, po czym pocałowała go w usta i
odeszła, pozostawiając chłopca z niedosytem uczuć. Nie znosił patrzeć, jak odchodziła,
choćby dlatego, że od niedawna targały nim nie tylko wzniosłe uczucia, ale
również zazdrość o to, że Hermiona przebywa z Potterem. Pamiętał, jakby to było
wczoraj, jak zobaczył ich trzymających się za ręce – do teraz zalewała go
paląca fala wściekłości na samą myśl o tym zdarzeniu. Niby zdawał sobie sprawę,
że ani Hermiona ani Harry nie pałają do siebie żadnym uczuciem poza przyjaźnią,
ale teraz, kiedy naprawdę zaczął się bać, że może ją stracić, przeszkadzał mu
każdy facet w jej otoczeniu.
Zmęczony
graniem pewnego siebie cwaniaka, udał się do swojego pokoju w komnatach Snape’a,
który stwierdził, że chce mieć na niego oko. Nie odezwał się ani słowem, od
kiedy znalazł się w towarzystwie Severusa. Wciąż nerwowo spoglądał na zegar z
taką miną, jakby spodziewał się, że właśnie z niego zarazy wyskoczy sam
Voldemort i pozabija ich wszystkich. W istocie – bał się upływu czasu, który
przyśpieszył nagle, jak szalony.
- Przestań – warknął zirytowany Snape, widząc
poczynania chłopaka. – Wlepianiem oczu w
tarczę zegarka nie odwleczesz bitwy.
- Nie wiem, czy chciałbym ją odwlekać. Może
nawet wolałbym przyśpieszyć to wszystko,
żeby już się skończyło.
- To też się nie uda, więc zajmij się czymś
produktywnym - mruknął i jak gdyby nigdy
nic spokojnie popijał herbatkę, co z kolei irytowało Dracona.
- Czy ty naprawdę się nie boisz, że umrzesz,
czy może jesteś o tym tak głęboko przekonany, że masz to zwyczajnie gdzieś? –
spytał natarczywym tonem, oczekując szczerej odpowiedzi, której Snape był mu
łaskaw udzielić z uwagi na swoją powinność wychowania go.
Spokojnie
odłożył filiżankę i gazetę, wyprostował się w fotelu i otaksował chłopaka
spojrzeniem, po czym westchnął i zaczął mówić tonem, jakim zwykle prowadzi się
nudne wykłady.
- Nie jestem
przekonany, że zginę, ani że przeżyję. Nie wiem nawet, czy dożyję jutrzejszego
dnia. Nie wiem, co będzie i nie dowiem się tego, dopóki nie stanę twarzą w
twarz z teraźniejszością. Ogółem rzecz biorąc – nie myślę o tym, co się ze mną
stanie, ale co zrobię. I tobie radzę to samo.
- Ale skąd w
tobie ten przeklęty spokój? – syknął blondyn.
- Ten akurat wynika z wieku. Człowiek z czasem
uczy się nie miotać we własnym życiu, jak motyl w ciasnej klatce. Co ma być i
tak się stanie, a dobrze wiesz, że żadne zaklęcie nie jest w stanie zmienić
biegu historii. To, niestety, ludzkie czyny decydują o losach świata, a że
więcej na nim kretynów niż mędrków, to inna sprawa. – Po tych słowach zapadło
milczenie. Długie, nasycone myślami milczenie. Czy Snape mu pomógł, czy może
niepotrzebnie przestraszył, tego Draco nie był pewien, ale przynajmniej miał
czym zająć myśli na jakiś czas.
Długie chwile
mijały, a wokół zamku zapadła całkowita ciemność. Draco miał wrażenie, choć oczywiście nie mógł
tego sprawdzić, że tej nocy w zamku nikt nie śpi. No, może poza jednym Snape’m,
który bez większych ceregieli
stwierdził, że skoro bitwa rozpocznie się późnym popołudniem, to przecież do
rana można spokojnie się przespać. Profesor wstał i odgarnął włosy z twarzy.
- Dobranoc – mruknął Draco, nie ruszywszy się
z miejsca. Snape tylko uśmiechnął się ponuro.
- Rzucisz na siebie zaklęcie kameleona, czy
pożyczyłeś od Pottera pelerynę niewidkę?
- Co? – spytał, wytrącony ze swoich przemyśleń. Spojrzał zdumiony na Snape’a.
- Przecież idziesz do niej, prawda? Nawet nie
próbuj mi ściemniać, za długo jestem nauczycielem, żebym uwierzył w te
łgarstwa.
- Podsłuchiwałeś nas? – spytał oburzony.
- Nie bądź debilem - żachnął się Snape. – To oczywiste, że nie pozwolisz jej tej nocy
spędzić w samotności.
- A ty? Będziesz sam?
- Nie, będę razem z moimi snami, zapewne
nieprzyjemnymi i pełnymi stresu. – Snape przewrócił oczami. – Nie będziesz
robił za moją niańkę. Idź do Granger. A, po drodze możesz przekazać jej ode
mnie, że jeśli mają zamiar razem z Potterem i Weasleyem wpadać na jakieś głupie
i brawurowe pomysły, niech zaczekają z tym do czasu, aż skończy się wojna
dobrze? – Draco skinął głową i uśmiechnął się lekko. Wiedział, że Snape martwi
się o Hermionę, a w tej chwili nieważne było, czy to przez wzgląd na niego, czy
nie. Cieszył się, że ktoś jeszcze troszczy się o jego ukochaną.
Rzucił więc na
siebie zaklęcie kameleona i pobiegł ile sił w nogach do wieży Gryffindoru.
- A ty kto i do kogo? – spytała nieprzychylnym
tonem Gruba Dama, gdy Draco pchnął lekko jej portret.
- Do Hermiony Granger.
- Ale nie powiedziałeś, kto.
- Czy to ważne? - syknął nerwowo, oglądając się przez ramię,
czy nikt nie przysłuchuje się tej dziwnej wymianie zdań portretu z
niewidzialnym człowiekiem.
- Chyba raczej ważne, skoro…
- Po prostu mnie tam wpuść! Muszę się z ni
zobaczyć, zanim zacznie się ten cały koszmar! Otwieraj! – zażądał. Gruba Dama,
najwyraźniej poruszona sytuacją, odsłoniła przejście.
Hermiona,
tak, jak się spodziewał, w ogóle nie poszła do sypialni. Czekała na niego w
salonie. Spora grupa uczniów, którzy również spędzali tu dzisiejszą noc,
spojrzała na niego z odrazą, będąc w przekonaniu, że przyszedł szpiegować i
węszyć, albo nawet zrobić komuś krzywdę.
- W porządku – powiedziała nieco podniesionym
głosem Hermiona. – Draco naprawdę jest
po naszej stronie. Bardzo nam pomógł. – A potem, bez dalszych tłumaczeń, wśród
zdumionych i podejrzliwych spojrzeń, przemaszerowała z nim przez salon do
swojej sypialni.
Spędzili tę
noc w bardzo namiętny sposób okazując sobie uczucia. Oboje przeżyli wspaniałe
chwile uniesienia, a potem równie wspaniałe, zasypiając w swoich ramionach.
Hermiona czuła się bezpieczna, a on potrzebny. Teraz, gdy spali, całkowicie
bezbronni i mogli tylko czekać na to, co przyniesie ten dzień, czas naprawdę
zaczął gnać, jak szalony.
Naprawdę zostały tylko dwa rozdziały?! Kurczaki pieczone! Wszystkie moje ulubione blogi się kończą. To niesprwiedliwe!
OdpowiedzUsuńMożna zaprotestować?
Ja się aż popłakałm.
Wracając do rozdzału: ciekawa jestem jak tą bitwę rozdegrasz, bo w poprzednim twoim Sevmione była niesamowita.
Życzę dużo, dużo weny na końcóweczkę.
PS: Zapraszam do mnie: please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com
Nie wiem co powiedzieć : Emocje mnie rozsadzają wewnętrznie :)))
OdpowiedzUsuńJestem miłośniczką Happy Endów, więc mam cichą nadzieję, że taki
właśnie zastosujesz w epilogu :)
Czekam na ciąg dalszy!
Pozdrawiam.
No nie mogę uwierzyć że tylko dwa rozdziały zostały .... Ale fakt faktem jeste metanoia która też ubusrwiam ^^ ro,dział jak zwykle wspaniały :) emocje dużo emocji :D ja również lubię happy endy mam nadzieje ze epilog tak będzie :D Weny:D Pozdrawiam,Lili :D ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJak świetnie!!! Tylko dwa rozdziały? :o mam nadzieje, że będzie Happy End, bo jak nie to będę smuuuutać. Bardzo smutać :(
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału to oczywiście genialny, uwielbiam twojego Severusa. I oczywiście Draco. Tak pięknie kreujesz postacie. I tak uczuciowo wszystko opisujesz *o*
Jaki piękny, a zarazem smutny rodział. Mam nadzieję, że wyjdą cało tej wojny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.S. :)
Wspaniały rozdział :-) Szkoda , że zostały tylko dwa :-( Ale czekam z niecierpliwością na poznanie zakończania tej historii :-)
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
Świetnie budujesz napięcie przed decydującym starciem,najlepsze zostajesz na koniec. Ale nie moge uwierzyc ,że to tylko 2 rozdziały, chyba znowu zaczne czytac od początku, zwłaszcza ,powstawał w cały rok .
OdpowiedzUsuńNo i już czuje ,e bedzie mi brakować tej relacji między Draco a Snapem ,uwielbiam to jak o nich piszesz.Ciekawe czym nas zaskoczysz podczas bitwy mam nadzieje ,że nie obędzie sie bez dramatów, bo te wychodza Ci wyjątkowo dobrze(więc wex to pod uwage ;) ) Mam nadzieje ,że stworzysz prawdziwe wejenne arcydzieło .
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam ;*
C.S xoxo
Jejku, kolejny świetny blog dobiega końca.. Genialne ukazujesz tajemniczość tej całej bitwy. Rozdział jak zwykle pełen emocji, pasji. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
kurcze, wszystkie blogi, które czytam nieuchronnie zblizaja sie do konca ;( mam nadzieje, ze zakonczenie bedzie szczesliwe, mimo wszystko ;) nie moge sie doczekac, co sie bedzie dzialo z bohaterami w nastepnych dwoch rozdzialach... mam nadzieje, ze dodasz je szybko ;D Weny zycze i pozdrawiam ;p
OdpowiedzUsuńA ja przeżywam to nadejście wojny razem z nimi. I również dołączam się do grupowej żałoby z powodu zakończenia opowiadania.
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką fajną Sevmione, ale na Metanoię będę zaglądać, a nóż widelec mi się spodoba skoro tak świetnie piszesz. :)
Mam tylko nadzieje, że nie planujesz zakończyć tej historii w tragiczny sposób.
OdpowiedzUsuńRozdział jest oczywiście genialny i trzyma w napięciu przed bitwą :)
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Och, tylko 2 rozdziały :( Ale to przecież nie może trwać w nieskończoność.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że trochę minęłaś się z książką Rowling, jeśli chodzi o ten rozdział, bo przecież Draco nie podał hasła Grubiej Damie a go wpuściła, do wejścia dormitoriów dziewczyn prowadziła ślizgawka jeśli chodzi o chłopców, a dormitoria były przecież po kilka dziewczyn, więc jeśli Hermiona przeżyła te swoje piękne chwile z Draco, to musiała koleżankom przeszkadzać :)
No ale może czegoś nie doczytałam, albo nie zrozumiałam, a rozdział i tak świetny :)
http://avedianhistory.blogspot.com/
Tylko dwa rozdziały. Jestem z tym opowiadaniem od dobrych kilkunastu, może kilkudziesięciu rozdziałów i mimo że kocham wiele innych blogów ten zawsze miał, ma i będzie miał coś w sobie. Pamiętam dobrze, że to mój pierwszy blog o dramione. Nawet Dwa Światy były któreś z kolei. Rozdział jest cudowny, tego chyba nawet nie trzeba mówić. Jak cały ten blog. I szczerze nie mam zielonego pojęcia jak poradzę sobie bez niego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
WiŚenka
Ledwo co trafilam na Twojego bloga, a tu zaraz koniec. Piszesz bardzo ciekawie, nie mozna narzekac na brak wydarzeń, ale wszystko trzyma sie kupy i logicznie z siebie wynika. Chętnie doczytam bloga do konca i o ile wroci mi chec na sevmione (jesli jest równie sensowne jak to, to nie powinnam miec oporow ;) ), to takze Twojego drugiego bloga :) pozdrawiam, Lessiada
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział. Boję się co przyniesie następny, ale po prostu musze go przeczytać.
OdpowiedzUsuńJej tylko dwa pozostały rozdziałyly, szybko mineło :) czuję stres bohaterów już chciałabym dowiedzieć się jak zakończy się bitwa... No nic muszę być cierpliwa :) to urocze kiedy Draco chce cały czas być przy Hermionie, to bardzo ładne z jego strony. No i Snape, który traktuje Malfoy'a jak własnego syna :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra